Kiedy serduszko Szymka się zatrzyma, będzie już za późno na ratunek. Zdążymy?

  • Post category:Polska

Czy wiadomo już jakiej płci będzie dziecko? – zapytałam panią doktor, czując, jak napięcie rośnie, tak bardzo czekałam na tę wiadomość. – Wiadomo, że będzie chłopiec i podejrzewam, że ma wadę serca – odpowiedziała lekarka. LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/serduszkoszymka

Reklama

Reklama

Fot. siepomaga.pl

 

Gdy inne mamy czekały w poczekani na chwilę, gdy zobaczą swoje dzieciątka, ja płakałam wycierając łzy rękawem, samotna i przerażona, a w mojej głowie kłębiły się wciąż te same pytania – dlaczego nas to spotkało?

Pamiętam, jak przeglądałam te wszystkie kolorowe gazety w poczekalni u ginekologa, jak cieszyłam się na myśl, że zobaczę swojego synka. W tej poczekalni to były ostatnie chwile, po których nic już nie było takie jak dawniej…

To nie mogło być prawdą, zwyczajnie nie mogło. Łzy z moich oczu płynęły tak bardzo, że nie nadążałam ich wycierać, nie zrozumiałam już nic więcej z tego, co mówiła do mnie lekarka, już nic do mnie nie docierało. Gabinet, do którego wchodziłam z tak wielką nadzieją i radością opuszczałam śmiertelnie przerażona, zalana łzami, czułam, że właśnie skończył się mój świat.

Następnego dnia zrobiłam to, co kazała mi zrobić pani doktor, to jedyne co zapamiętałam – mam się umówić na echo serca płodu, bo tylko to badanie może potwierdzić lub wykluczyć wadę. Nic nie jest jeszcze przesądzone – pomyślałam, gdy drżącymi dłońmi wybierałam wskazany numer. Niestety, w Olsztynie takie badanie mogło odbyć się dopiero na koniec września, mój synek miał urodzić się w pierwszej połowie października. Nie mogłam tak długo czekać. Okazało się, że takie badanie wykonywane jest w Białymstoku. Pełna obaw, ale i nadziei pojechałam do oddalonego o 120 km miasta, okazało się jednak, że wprowadzono mnie w błąd – tamtejszy lekarz nie specjalizuje się w ECHO płodu, robi jedynie standardowe USG. Lekarz jednak nie miał sumienia mnie odesłać, powiedział, że zrobi chociaż USG, że może czegoś się dowiemy…

Wtedy jeszcze przez moment miałam nadzieję, jeszcze łudziłam się, że powiedzą mi coś, co mnie uspokoi. Niestety – nadzieja przepadła. Na USG wyszło ponownie to samo – wada serca. Mój synek urodzi się chory, od tej pory musiałam żyć już z tą świadomością. Pan doktor pomógł mi i umówił wizytę na specjalistyczne badanie echa serca w Warszawie, które miało odbyć się już kolejnego dnia.

Ciężka, złożona wada serca pod postacią podwójnego odpływu z prawej komory, zarośnięcia pnia płucnego, ubytków w przegrodach międzykomorowej i międzyprzedsionkowej, inwersji komór, prawostronnego łuku aorty. Z taką wadą na świat przyszedł Szymonek, mój ukochany synek. W piątej dobie życie ze szpitala przy ul. Karowej w Warszawie, gdzie się urodził, przewieziono go do Centrum Zdrowia Dziecka. Kiedy miał zaledwie 9 dni przeszedł swoją pierwszą operację serca, było to zespolenie B-T lewostronne.

Gdy weszłam na salę pooperacyjną i podeszłam do inkubatora, łzy ciekły mi po policzkach. Mój synuś leżał oplątany różnymi przewodami, z wielką raną na klatce piersiowej. Bałam się go dotykać, przebierać, zmieniać mu pieluszki… Po 6 miesiącach Szymek miał znów trafić na stół operacyjny. Gdyby jego stan nie zaczął się gwałtownie pogarszać, być może męczyłby się do dzisiaj. Sam jego organizm zdecydował o wszystkim. Szymuś zaczął słabnąć, saturacje spadły, przestał jeść…

Każdy widział, że trzeba mu pomóc, a terminu operacji nie można już przekładać. W szpitalu uznano, że trzeba założyć mu wenflon. To niby rutynowa procedura, która dla dziecka z tak poważną wadą serca może okazać się śmiertelnie niebezpieczna. Podczas kłucia Szymonek przestał oddychać, zrobił się siny, paznokietki miał aż czarne, wygiął się nienaturalnie i zesztywniał. 2 listopada przeszedł kolejny etap leczenia – drugą operację serca. To procedura, którą wykonuje się u dzieci z sercem jednokomorowym, do takiego funkcjonowania przygotowywane jest serduszko mojego synka. Idealnie byłoby skorygować wadę całkowicie, ale lekarze są przekonani, że to nie może się udać.

Alternatywą jest operacja Fontana, kończąca etapowe leczenie wady. W Polsce usłyszałam, że potrzebny będzie przeszczep, że nikt nie podejmie się kolejnych operacji. Dlatego też skonsultowałam Szymonka wyniki z prof. Edwardem Malcem, który powiedział, że zoperuje to chore serduszko. Nie ma w takiej chwili większego szczęścia, jakiego może doświadczyć matka dziecka, które niedawno umierało. Ktoś chce nas leczyć, dać Szymkowi szansę!

Teraz czuję się tak jak w ten dzień, kiedy w gabinecie ginekologa dowiedziałam się o chorobie Szymka. Wiem, że nie mam czasu. Blada skóra, sine paluszki, mała waga, wszystko mówi, że nastał już czas operacji. Nie chcę czekać na dramatyczne chwile, tylko pomóc mojemu dziecku już – teraz, kiedy ma największe szanse. Proszę o pomoc, bez której nie uratuję najcenniejszego serduszka, jakie mam.
Mama