Czas na ocalenie życia ucieka. Białaczka zabija Adrianka

  • Post category:Polska

Mój synek umiera na białaczkę i tylko lek Blicyto może ocalić mu życie! Błagam o pomoc – już za kilka dni Adrianek musi wziąć lek. Inaczej straci szansę na przeszczep szpiku, a bez tego nie ma żadnej nadziei na pokonanie raka… Synek ma dopiero 4 latka, nie mogę znieść myśli, że nowotwór może mi go zabrać! Dlatego dzisiaj błagam Was o pomoc dla mojego dziecka – pomóżcie mu przeżyć. Adrianek musi wygrać tę walkę! https://www.siepomaga.pl/ocalic-adriana

Reklama

Fot. siepomaga.pl

W marcu zauważyłam u synka powiększone węzły chłonne. Poszliśmy do lekarza, zlecił morfologię, ale nie wykazała niczego niepokojącego. Sądziliśmy, że to zwykłe przeziębienie i wkrótce minie samo – przecież nikt nie spodziewa się, że jego dziecko ma w sobie tak strasznego potwora, jakim jest rak! Ale potem zaczęły pojawiać się siniaki… Nie miałam pojęcia, skąd się biorą, przecież miałam synka cały czas na oku! Tym razem lekarz wysłał nas do szpitala, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie, jak w złym śnie…

Reklama

Dokładnie 27 marca usłyszeliśmy, że Adrianek ma ostrą białaczkę limfoblastyczną. Nie spodziewaliśmy się tego, nie mogliśmy uwierzyć… Nagle nasze życie odwróciło się o 180 stopni, a w życie wkroczył najmroczniejszy strach. Synek był za mały, żeby to zrozumieć, ale nasza dwunastoletnia córka wiedziała, że śmierć przyszła po jej braciszka. Płakaliśmy wszyscy razem, ale też wszyscy razem postanowiliśmy walczyć. Gdy pierwszy szok minął, zebraliśmy wszystkie siły, by pokonać chorobę, by Adrianek nie widział naszych łez…

Ale nic nie szło tak, jak powinno…Pierwsza wyniszczająca chemia nie pomogła. Leczenie standardowym protokołem nie spowodowało remisji, a tak bardzo na to liczyliśmy… Druga chemia także nie dała żadnych rezultatów, tylko włosy wypadały garściami. Adrianek pytał, gdzie jego włoski, czemu są na poduszce, a nie na głowie. Odpowiadałam, że to nic, że to przez leki, ale niedługo wyzdrowieje i włoski znów odrosną. Tak bardzo chciałabym, żeby to była prawda. Modlę się o cud, ale wiem, że nie mogę na niego liczyć. Robimy co w naszej mocy, ale rak jest o wiele silniejszy. Czuję, że przegrywamy…

Remisja była jedyną szansą na kontynuowanie leczenia – na megachemię i przeszczep od niespokrewnionego dawcy (nikt z naszej rodziny nie może nim zostać). Na ten moment szansa ta przepadła bezpowrotnie… Jedyną, ostatnią już nadzieją dla naszego synka jest lek Blicyto. Niestety, musimy zapłacić za niego z własnych pieniędzy… Kwota jest gigantyczna – ponad 100 tysięcy złotych! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Adrianek musi wziąć lek już w przyszłym tygodniu. Czas ucieka, a wraz z nim z naszego synka odchodzi życie…

Żyjemy na tykającej bombie, w ciągłym stresie. Obiecuję synkowi, że wkrótce wrócimy do domu, że  wyzdrowieje… Ale póki co naszym domem, już od 9 miesięcy, jest szpital, a codziennością walka o życie. Bez leczenia lekiem Blicyto Adrianek nie może przejść przeszczepu szpiku, bo istnieje ogromne ryzyko, że nawet po transplantacji choroba wróci.

Teraz, gdy mamy ostatnią szansę, nie możemy jej zmarnować, bo to będzie oznaczało tylko jedno – śmierć zwycięży… Z całego serca prosimy o pomoc. Zbliżają się święta, ale w ogóle o nich nie myślimy. Boimy się każdego kolejnego dnia… Błagamy, pomóżcie wykorzystać Adriankowi ostatnią szansę na życie, podarujcie mu nadzieję…