Życie, choć piękne, tak kruche jest…” – ostatnia szansa, by uratować Pana Wiesia!

  • Post category:Polska

Umieram. Nie jest mi łatwo o tym opowiadać. Tak samo jak nie jest mi łatwo prosić o pomoc, bo nigdy wcześniej o nią nie prosiłem. Teraz jestem pod ścianą – całkowicie bezradny i śmiertelnie chory. Rak próbuje odebrać mi życie, zabrać moim wnukom dziadka, a dzieciom ojca.  Choroba odebrała mi bezpieczeństwo, dając w zamian strach, ból, rozpacz i bezradność. Nie ma już dawnych planów i marzeń. Zamiast nich jest tylko jedno – pokonać raka i żyć! Proszę, pomóżcie mi wierzyć, że to jeszcze nie jest czas na pożegnanie. Środki powinny być zebrane do piątku, by zdążyć dopełnić formalności logistycznych – zakupu elektrod, ich dostarczenie na czas do CSK WUM na Banacha w Warszawie.LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/pan-wieslaw

Reklama

Reklama

Fot. siepomaga.pl

 

Zbliżają się święta – co roku spędzamy je razem, całą rodziną. Boję się, że bez operacji te mogą być moimi ostatnimi, że za rok zostanie po mnie już tylko puste miejsce, kilka zdjęć i wspomnienia.  Muszę działać szybko, bo cena za moje życie jest wysoka, a ja mam bardzo mało czasu, by ją zapłacić! Operacja ma odbyć się 21 grudnia!

Rak jelita grubego z przerzutami do wątroby. Diagnoza zapadła szybko i brzmiała tak, jakby w jednej chwili skończył się świat. Gdy do mojego organizmu wpływały kolejne worki chemii, myślałem o tych, dla których muszę żyć, dla których muszę być silny. Przecież mam jeszcze tyle do zrobienia – to nie moment, by umierać. Po pierwszej operacji byłem pełen wiary, że leczenie przyniesie skutek, więc słuchałem lekarzy, wypełniałem wszystkie ich zalecenia, stawiałem się na każde badanie. Kiedy bardzo bolało, zaciskałem zęby. Miałem cel – wrócić do pracy, przytulić żonę, znów wziąć wnuka na ręcę. Gdyby nie to wszystko, nie wiem, jakbym to zniósł.

Chemia zadziałała na krótko. Niedługo później nastąpił nawrót w postaci trzech guzów w wątrobie. W momencie, w którym zacząłem odzyskiwać nadzieję na zdrowie, choroba znowu mi ją odebierała. Jeden z guzów okazał się być położony w miejscu nieresekcyjnym! Zostałem skierowany do szpitala w Warszawie. Chciałem wierzyć, że ta diagnoza okaże się pomyłką, błędem aparatu lub odczytu wyniku badania. Przez kilka dni żyłem resztkami nadziei. W Warszawie potwierdzono, że leczenie chirurgiczne w moim stanie i położeniu zmian jest niemożliwe.

Pomyślałem sobie, że mogę być inwalidą, mogę oszczędzać z niewielkiej renty i emerytury żony na leki i opatrunki, ale chcę żyć, tak bardzo chcę żyć. Zrozumiałem, że na tym etapie moja choroba oznacza śmierć, że ratunek może już po prostu nie nadejść, że moja choroba może oznaczać śmierć… W jednej chwili odebrano mi nadzieję, by za chwilę ją przywrócić.  Powiedziano mi, że możliwy jest zabieg termoablacji przezskórnej dwóch guzów, ale z uwagi na trudne położenie trzeciego konieczny będzie zabieg nierefundowaną metodą NanoKnife – metodą leczenia nieoperacyjnych guzów, za pomocą której możliwe jest nieodwracalne niszczenie komórek nowotworowych.

Mam mało czasu. Termin zabiegu wyznaczono na 21 grudnia! Moi bliscy dwoją się troją, by znaleźć rozwiązanie tej sytuacji, a ja, mimo ciężkiej pracy przez całe życie, nie mam takich pieniędzy. Bez operacji będę powoli umierał – w bólu i cierpieniu.

Wierzę, że nie jestem „zbyt stary” na to, by otrzymać szansę na życie.  Z wielką wiarą w dobro proszę – pomóżcie mi pozostać mężem, ojcem i dziadkiem. Każdemu, kto usłyszy moją prośbę – już dziś dziękuję z całego serca.

–Wiesław