Niedawno media obiegła informacja o pluszowym Jezusie. Jakość wykonania to kwestia gustu, a co do pomysłu zdania są podzielone. Nikt jednak nie powie, że pluszak z Jezusem to przekroczenie dobrego smaku. W końcu dziecko się edukuje i przytula do postaci Mesjasza. Co innego, jak ktoś podaruje mu lalkę Maksymiliana Kolbe.
Reklama
Reklama
Słowem wstępu – Maksymilian Kolbe jest zasłużony dla Polski więcej niż Wam się wydaje. W 1927 założył pod stolicą klasztor Niepokalanów, będąc jego gwardianem, czyli przełożonym domu zakonnego.
Chociaż sam założyciel aresztowany był w 1941 roku, klasztor był schronieniem dla rannych w kampanii wrześniowej polskich żołnierzy, uchodźców z dużych miast, a nawet 1500 Żydów z Wielkopolski. Potem przebywali tam Powstańcy, ale pod koniec wojny w styczniu 1945 roku zakon mocno ucierpiał w wyniku bombardowań.
Maksymilian Kolbe stał się świętym nie tylko za jego poświęcenie, ale poświęcenie to jest najbardziej znane. 29 lipca 1941 dobrowolnie wybrał śmierć głodową w zamian za skazanego współwięźnia Franciszka Gajowniczka. Ten ostatni był skazany na śmierć za ucieczkę z obozu jednego z więźniów. Niemcy zastosowali odpowiedzialność zbiorową – 10 więźniów za jednego uciekiniera. Podobno ojciec Kolbe modlił się tak żarliwie, że przetrwał najdłużej i ostatecznie Niemcy uśmiercili go zastrzykiem z fenolu. Gajowniczek dożył sędziwych 94 lat i uczestniczył w kanonizacji ojca Kolbe w 1982 roku.
Teraz strona softsaints.com sprzedaje lalkę Ojca Kolbe. Może, tak, jak w przypadku pluszowego Jezusa, nie byłoby w tym jeszcze nic złego, gdyby nie to, że sprzedawany jest w odzieży obozu Auschwitz z numerem obozowym wyszytym na koszuli. W ten sposób wszystkie powyższe osiągnięcia (nie licząc m.in. licznych misji Ojca Kolbe o których niewielu wie) zostały spłycone do ciężkiego czasu obozu, a postać świętego do zabawki w domku dla lalek.