W oddziale firmy kurierskiej DHL w Łodzi doszło do wybuchu przesyłki. Szybko powiązano to z zamachem w Niemczech i na miejsce wezwano oddział pirotechników.
Reklama
Reklama
Ogień szybko się rozprzestrzenił utrudniając zlokalizowanie źródła wybuchu.
Wstępnie podejrzewano, że mogło dojść do eksplozji ładunku wybuchowego, co znaczyłoby, że chciano dokonać zamachu.
Następnie sądzono, że to wadliwe ogniwo bateryjne w laptopie-zabawce.
Jednak, jak wykazały dalsze oględziny nastąpił samozapłon ogniwa chemicznego w jednym z akumulatorów nadanych w przesyłce zaadresowanej do policji.
Jak zauważa „Fakt”, który pierwszy opisał sprawę, do podobnego zdarzenia z udziałem firmy DHL doszło w Niemczech. Tam, na jarmarku świątecznym odkryto dwie niebezpieczne przesyłki. Szantażysta chciał 10 mln euro płatnych w bitcoinach. Żadna z przesyłek nie wybuchła, bo zawiodły w nich zapalniki.