Mieściła się na dłoni i już od pierwszego oddechu walczy o życie. Mówili, że umrze, nie dożyje poranka, kolejnej godziny… Szalałam z rozpaczy, modliłam się o cud, nawet wbrew logice. Przecież Marysia nie mogła umrzeć! I udało się, pokonała śmierć – moja mała, dzielna dziewczynka. Jednak zagrożenie wcale nie minęło… Płuca mojej córeczki są w bardzo złym stanie. Każda infekcja jest śmiertelnie niebezpieczna, a przed nami jeszcze długa droga do zdrowia. Jedynym nadzieją jest Synagis – lek, który ochroni moją Marysię. Bardzo Was proszę, pomóżcie ochronić moją córeczkę… LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/marysia-blaszczyk
Reklama
Reklama
Ciąża trwa na ogół 40 tygodni – to czas konieczny, by mały człowiek mógł przyjść na świat zdrowy, by wszystkie organy i narządy wykształciły się prawidłowo i umożliwiły normalne życie i rozwój. Marysia urodziła się zaledwie w 24 tygodniu…
Pierwsze cztery miesiące ciąży minęły jak w bajce, ale nagle coś zaczęło się dziać. Coś złego, co sprawiło, że moja córeczka, którą miałam pod sercem, znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie… Trafiłam do szpitala, wystąpiły skurcze. Lekarze walczyli ile sił, by Marysia jeszcze nie pojawiała się na świecie, bo to by oznaczało jedno – wyrok śmierci. Jednak w pewnym momencie leki już nie działały, nic nie można było zrobić… Rozpaczałam i prosiłam Boga, by Marysia przeżyła. Nie widziałam jej, nie usłyszałam jej płaczu. Lekarz powiedział nam, żebyśmy przygotowali się na najgorsze. Miałam się cieszyć, jeśli nikt do rana do mnie nie przyjdzie. Jeśli przyjdzie, to na pewno powiedzieć, że moja córka umarła…
Gdy w końcu mogłam zobaczyć Marysię, żal rozdarł moje serce. Była taka malutka, jak Calineczka… Mieściła się w jednej dłoni, żyła dzięki maszynom, które podtrzymywały jej kruche życie. Poprosiłam księdza o chrzest. Powiedzieli, że może nie dożyć poranka. To, że Marysia umrze, słyszałam kilka razy dziennie. Do dzisiaj nie mogę o tym opowiadać, bo głos mi się łamie, a łzy zalewają twarz… Matka, która słyszy, że jej dziecko może umrzeć w każdej chwili, cierpi tak wielki ból, że nie da się tego opisać. Ale na przekór wszystkiemu Marysia trwała, dzień za dniem, walcząc ze śmiercią o każdą chwilę na tym świecie.
Przez cały ten czas Marysia przeszła zespół zaburzeń oddychania, niewydolność oddechowo-krążeniową, nadciśnienie płucne, rozedmę śródmiąższową, niedodmę płuca, kilkukrotne zapalenie płuc, w tym odrespiratorowe zapalenie płuc, miała drożny przewód tętniczy, martwicze zapalenie jelit, sepsę i wstrząs septyczny, krwawienia dokomorowe obustronne, retinopatię, niedokrwistość, zaburzenia gospodarki wapniowo-fosforanowej ciężką dysplazję oskrzelowo-płucną. I to wszystko przeżyło dziecko, które ważyło zaledwie 600 gramów!
Jej płuca były bardzo niedojrzałe, w zasadzie nie miała pęcherzyków płucnych. Ponad dwa miesiąca oddychał za nią respirator. Jedenaście razy miała toczoną krew. Jej rączki i nóżki są pełne blizn po wkłuciach, które są śladami dramatycznej walki o życie. Pani Ordynator OITN powiedziała nawet, że płuca Marysi są w tak fatalnym stanie, że kwalifikują się tylko do przeszczepu, ale takich przeszczepów się nie wykonuje. Miałam pożegnać się z córką, kolejny raz czekać na jej odejście…
Ale Marysia walczy! Dzsiaj jest z nami w domu, choć ciągle na dodatkowym tlenie. Córeczka ma wykonaną gastrostomię, gdyż dysplazja sprawia, że brakuje jej tchu i sił do jedzenia. Przed nami kilka zabiegów operacyjnych z powodów gastroenterologicznych. Dużo czasu spędzamy w szpitalach, czasami tak dużo, że Marysia zapomina, co to prawdziwy dom. Nie poddajemy się i robimy wszystko, by ocalić nasze dziecko. Córeczka daje nam największą siłę i wiarę w to, że jeszcze wszystko będzie dobrze…
Ale może nie być. Jej płuca ciągle są w dramatycznym stanie, dlatego najmniejsza infekcja stanowi śmiertelne zagrożenie. Jedynym sposobem na powstrzymanie ryzyka jest lek Synagis – zabezpieczy drogi oddechowe, pozwoli dalej walczyć o życie i zdrowie Marysi, bez lęku o najmniejszą infekcję. Ale ten lek nie jest refundowany, a nas nie stać nawet na jedną dawkę…
Teraz trwa sezon przeziębień, a nas czeka mnóstwo wizyt w szpitalach, których strasznie się boimy. Tam jest tyle zarazków, a wszystkie niebezpieczne dla życia naszej malutkiej Marysi. Nasza córka ma szansę na normalne życie, może być szczęśliwą dziewczynką i walczymy o nią każdego dnia, ale sami nie damy rady. Prosimy, pomóżcie zabezpieczyć kruche życie naszej córeczki….