Wyścig po życie – ratujemy wcześniaki!

  • Post category:Polska

Gdy trwa wyścig o życie, liczy się każda sekunda. W walce o ocalenie chorych noworodków nie można stosować półśrodków. Trzeba zrobić wszystko, by miały szansę żyć. To jednak bardzo trudne bez odpowiedniego sprzętu… Specjalistyczna karetka z nowoczesnym inkubatorem jest jednym z nich. To pierwszy krok w wyścigu z czasem, w którym stawką jest życie najmłodszych. W Płocku jest tylko jedna taka karetka – uratowała wiele żyć. W każdej chwili może ulec awarii, podobnie jak stary inkubator, a wtedy nie będzie cienia szansy na ocalenie noworodków. Prosimy, pomóżcie nam kupić nowy sprzęt. Pomóżcie nam uratować wiele maleńkich istnień… LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/inkubator

Reklama

Fot. siepomaga.pl

 

Reklama

Tomuś ma dzisiaj 7 lat – jest największym szczęściem swoich rodziców i trudno jest dzisiaj wyobrazić im sobie, że mogłoby go nie być.

– Nasz synek urodził się w 30 tygodniu ciąży z szeregiem wad genetycznych – mówi mama Tomka. – Miał zrośnięte nozdrza, nie mógł oddychać. By przeżyć, musiał zostać jak najszybciej przewieziony na oddział oddalonego szpitala. Gdyby nie “N-ka”, naszego synka nie byłoby dziś z nami… – dodaje.

Transport chorych noworodków pomiędzy szpitalami możliwy jest tylko w karetce typu „N”. Od zwykłej karetki różni się ona przede wszystkim wyposażeniem (posiada inkubator transportowy, respirator, kardiomonitor) oraz załogą medyczną (jeździ w niej zespół złożony z lekarza neonatologa, pielęgniarki neonatologicznej oraz kierowcy ratownika). Szybkość i niezawodność transportu ma ogromne znaczenie – gdy się opóźni lub zawiedzie sprzęt, maluch może borykać się z konsekwencjami i wymagać rehabilitacji przez całe życie.

Specjalistyczna karetka wyposażona w inkubator to zminiaturyzowany oddział intensywnej terapii. Wcześniaki często rodzą się w szpitalach, które nie są przygotowane na taki poród, nie mogą zapewnić najlepszej opieki, nie są w stanie uratować ich życia. Wtedy zaczyna się wyścig – czy dziecko zdąży być przewiezione do innego szpitala? Po drodze czeka wiele niebezpieczeństw i chociaż lekarze i ratownicy robią co mogą, nie są w stanie przeskoczyć przeszkody, jaką jest brak sprzętu.

– Jakiś czas temu przyszły na świat bliźnięta – skrajne wcześniaki. Potrzebowały natychmiastowej pomocy, której mógł udzielić wysokospecjalistyczny szpital  – mówi Wiesława Rybicka-Bogusz z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Płocku. – Zapadła decyzja o przewiezieniu dzieci do tej placówki. I pojawił się problem – mamy jedną karetkę typu “N” z jednym inkubatorem. Lekarz musiał podjąć decyzję w oparciu o stan zdrowia, jaka będzie kolejność transportu dzieci. Rodzice byli bardzo zdenerwowani tym faktem, ale w sytuacji, gdy dysponujemy tylko jedną karetką i jednym inkubatorem w mieście nie było innego wyjścia – jeden z malców musiał zostać i poczekać, aż karetka wróci. To była bardzo trudna sytuacja, ale na szczęście wszystko zakończyło się dobrze.

To nie jest odosobniona sytuacja. Zdarza się, że w tym samym czasie rodzą się wcześniaki, które wymagają pilnej pomocy. Wtedy lekarz musi zdecydować, które dziecko wieźć jako pierwsze. Zawsze jest niebezpieczeństwo, że karetka nie zdąży wrócić – nierzadko jeździ do szpitala oddalonego o 300-400 km! Wyścig z czasem trwa nieustannie. Na domiar złego jedyna “N-ka” w Płocku ma już swoje lata, a rocznie realizuje blisko 200 wyjazdów do najmłodszych pacjentów, z których większość jest w stanie zagrożenia życia.

W 2012 r. płocka „N-ka” brała udział w kolizji drogowej – na szczęście udało się naprawić zarówno sam ambulans, jak i znajdujący się w nim inkubator. Niestety, po dziesięciu latach karetka jest już w znacznym stopniu wyeksploatowana. Przebieg pojazdu, częste naprawy i serwisowanie sprawiły, że konieczny jest zakup nowej „N-ki”. Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego planuje to zrobić jeszcze w tym roku, jednak nie jest w stanie pokryć kosztów zakupu nowoczesnego, mobilnego inkubatora, który jest niezbędny do transportowania noworodków. Obecny inkubator ma już 10 lat i waży ponad 200 kg. Do transportowania w nim małego pacjenta, czyli w sytuacjach, gdy liczy się każda minuta, potrzebne jest aż 6 osób. Jego gabaryty znacznie utrudniają poruszanie się w starszych budynkach szpitalnych, a waga i stan techniczny to bezpośrednie zagrożenie dla dziecka i zespołu medycznego. W każdej chwili może dojść do awarii i do tragedii…

– Gdy jadę samochodem i mija mnie “N-ka” na sygnale, po moim ciele przechodzą dreszcze– mówi mama uratowanego Tomusia. – Przypomina mi się nasza historia, gdy mój syn walczył o życie. Wiem, że właśnie w tej chwili toczy się walka o życie jakiegoś noworodka i gdzieś są jego rodzice, którzy teraz umierają ze strachu. Nie może zabraknąć tych karetek. One są jedynym ratunkiem i szansą dla naszych dzieci – dodaje z przekonaniem.

Nowoczesny inkubator w nowej karetce to szansa dla setek noworodków. “N-ka” ratuje najmłodszych pacjentów, których życie zależy od czasu, ale też od specjalistycznego sprzętu. Wiesława Rybicka-Bogusz dodaje:

– Nasza “N-ka” nie tylko przewozi noworodki, których życie jest zagrożone. Wysyłamy ją także po dzieci zostawione w oknach życia. Nie wiemy, w jakim są stanie, nie można przecież zawieźć ich do szpitala taksówką. To jedyna karetka przystosowana do przewozu noworodków, dysponujemy też tylko jednym, wyeksploatowanym już inkubatorem. Najgorsza jest świadomość, że sprzęty w każdej chwili mogą odmówić posłuszeństwa.

Każda podróż “N-ką” ze starym inkubatorem jest ekstremalnie niebezpieczna. Zagrożone jest nie tylko życie dziecka, ale i całej załogi – w przypadku kolizji 200-kilogramowe urządzenie może po prostu przewrócić się na ratowników i przygnieść ich, jak to miało miejsce podczas ostatniego wypadku. Nowoczesny inkubator wyeliminuje to zagrożenie, będzie bezpieczniejszy zarówno dla małego pacjenta, jak i dla ratujących go osób. 

Prosimy, pomóżcie nam w jego zakupie. Jeśli nam się uda, ocalimy wiele maleńkich istnień. Wierzymy, że z Waszą pomocą stanie się to możliwe!