„Szanowni Państwo, decyzja Wojewody Pomorskiego o przekształceniu na trwale zapisze się w historii Szpitala Puckiego… dostaliśmy właściwie 2 dni aby stać się szpitalem zakaźnym. Zabrakło tylko czarodziejskiej różdzki… Pojawiło się za to wiadro zimnej wody, które z impetem wylało się na nasze głowy.” – pisze Szpital Pucki.
Reklama
Reklama
„Jeszcze wiosną czuliśmy ogromne wsparcie, zrozumienie i współczucie… wiosną, kiedy średnia zakażeń na SARS-CoV-2 nie przekraczała 500 przypadków… później wakacje… głęboki oddech i powtarzane niczym mantra komunikaty, dotyczące czyhającego zagrożenia, których nikt – niestety – nie chciał słuchać. Równolegle z tym pojawiły się teorie spiskowe i bunt związany z osłanianiem ust i nosa.
W medykach przestano już widzieć bohaterów… okazali się leniami, którym nie chce się pracować a placówkom medycznym zaczęto zarzucać „robienie interesów na covidzie”. Tak, prosze Państwa, takie głosy do nas dochodziły…
Smutne to… no więc proszę Państwa, otwieramy drzwi! Chcąc ukrócić wszelkie spekulacje… pokazujemy jak obecnie wygląda rzeczywistość za zamkniętymi drzwiami Szpitala Puckiego… materiał, który dziś Państwu prezentujemy, to tylko fragment naszej „nowej codzienności”. Nowych, warunków pracy pielęgniarek, lekarzy, ratowników i pań z działu higieny…
Zachęcamy do refleksji…” – dodaje szpital.