Do protestów na ulicach rumuńskich miast doszło, gdy wyszła na jaw informacja, że policja była bierna wobec porwanej przez pedofila dziewczyny.
Reklama
Reklama
15-letnia Alexandra Macesanu została porwana przez 65-letniego zboczeńca w rumuńskim Caracal. Mimo, iż trzy razy dzwoniła po pomoc, policja dopiero po 20 godzinach ruszyła do akcji. Udało się już znaleźć tylko nadpalone ciało zamordowanej dziewczynki. Jej ostatnie słowa to „On idzie do mnie!”
Rumuni wyszli na ulice, by zaprotestować przeciw opieszałości policji. Funkcjonariusze zlekceważyli błaganie o pomoc. W domu sprawcy znaleźli nadpalone ciało piętnastolatki oraz szczątki innej dziewczyny, zamordowanej w kwietniu tego roku.
Mordercą okazał się 65-letni mechanik samochodowy Gheorghe Dinca. Przyznał się do podwójnego morderstwa, a policja sprawdza, czy nie popełnił też innych zbrodni.
Tłum chciał go zlinczować, gdy policja prowadziła go skutego kajdankami. Swoją nieudolność funkcjonariusze tłumaczyli długim czasem oczekiwania na prokuratorski nakaz przeszukania, choć w takiej sytuacji powinni działać od razu.
Ofiara chciała wrócić z Caracal do swojej wsi Dobrosloveni autostopem. W miasteczku pracowała z uwagi na biedę w domu. Miała nieszczęście trafić na zboczeńca, który porwał ją do swojego domu.
Minister Spraw Wewnętrznych, w porozumieniu z premierem, zdymisjonował już 3 policjantów, w tym komendanta głównego policji i szefa policji w miejscowości Caracal oraz zapowiedział zaostrzenie kar za podobne przestępstwa.
Obywatele domagają się jednak dokładnego dochodzenia w tej sprawie i ukarania wszystkich odpowiedzialnych.
Źródło: polskatimes.pl