Głównie kryzys klimatyczny odpowiada ze niewidziane od 10.000 lat pożary tajgi.
Reklama
Reklama
Na zdjęciach satelitarnych widać ogromne obszary Arktyki dotknięte pożarami. Straty są ogromne, a pożary jeszcze pogarszają kryzys klimatyczny.
Ogień pojawił się czerwcu, gdy temperatury osiągały najwyższe poziomy na całym świecie. Nawet na Grenlandii zaczęła się topić pokrywa lodowa, a odsłonięte z lodu okolice koła podbiegunowego wyschły i stały się bardziej podatne na pożary.
Płoną lasy i torfowiska. Tylko na Alasce pożary pochłonęły już 1.600.000 akrów ziemi. Powodują one widziane z wielu kilometrów zadymienie, a ilość dwutlenku węgla emitowanego od 1 czerwca do 21 lipca wyniosła już około 100 megaton i nadal rośnie.
Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) określiła te pożary najgorszymi w historii i ostrzega przed ich wpływem na kryzys klimatyczny.
Bardzo dotkliwe pożary wystąpiły też na Syberii i w Kanadzie.
Okazało się też, że średnia temperatura w czerwcu w rejonie Syberii była o prawie 10 stopni wyższa niż średnia długoterminowa temperatura z okresu 1981-2010 r.
Północna część Ziemi ociepla się szybciej niż reszta planety, a to wysusza lasy i zwiększa ryzyko pożaru – lasy borealne płoną teraz w tempie niewidzianym od co najmniej 10000 lat.
Również NASA ostrzega przed globalnym ociepleniem – po zbadaniu przez Uniwersytet Waszyngtoński lodowca Thwaites na Antarktydzie, naukowcy z NASA Jet Propulsion Laboratory ogłosili, że w wyniku globalnego ocieplenia i topnienia lodowców, poziom wód w morzach i oceanach może podnieść się od 0,5 do 5 m.
Także według polskich naukowców jesteśmy ostatnim pokoleniem, które może to zatrzymać.