„Jednak poniedziałek nie był łaskawy. Dziękujemy serdecznie złodziejowi lub (na co bardziej stawiam) dowcipnisiowi za kradzież naszych trzech rowerów spod bonina na Chabrach. Udało Ci się draniu złamać w sumie cztery serduszka, dzieci płaczą a ja już nawet ryczeć nie mam siły” – pisze Pani Gosia.
Reklama
Reklama
„Opowiem Ci zatem złodzieju po kolei co ukradłeś.
1. Rower Hani- miała go niespełna dwa miesiące, wreszcie wymarzony, babski i pasujący na nią rower 24 cale. Nie, nie był nowy, wypasiony. Odkupiłam go używany bo z kasą zawsze u mnie krucho, ale Hania go kochała.
Za dwa tygodnie zdaje kartę rowerową. Na razie płacze.
2. Rower Antka- stary, zdezelowany po siostrze, niebiesko- żółty, 20 cali. Nie miał w sobie nic atrakcyjnego, nawet dzwonka ani lampki. Ale dla Antka był ogromną radością, bo dopiero w lutym, po wielu latach starań nauczył się jeździć na dwóch kółkach. Wiesz, dzieciaki z autyzmem mają mnóstwo problemów, w tym często zaburzenia równowagi. Dla Antka nauczenie się jeździć było jak zdobycie Everestu. Dumny z siebie jeździł codziennie nawet do najbliższego sklepu po bułki.
Teraz wyje jak skrzywdzone zwierzątko.
3. Mój rower. Tu podziwiam Cię złodzieju za finezję i brak gustu. Mój rower był starą, 40- letnią holenderką, odrapaną i pordzewiałą. A od pewnego czasu z niesprawnym tylnim kołem. Był tak brzydki, że aż ładny. Na bagażniku miał na stale zamontowany fotelik rowerowy. Po kolei woziłam w nim wszystkie moje dzieci, a ostatnio trzyletnią Lilę. Lilcia uwielbiała nasze wyprawy rowerowe, klepała mnie po plecach wołając szybciej. Codziennie zdejmuje swój maleńki kask i ciągnie za rękę na przejażdżkę.
Nie wiem co jej powiem jutro…
Moje dzieci płaczą bo wiedzą doskonale, że prędko nie pojeżdżą na rowerze. Dla mnie, na co dzień borykającej się z samodzielnym wychowywaniem trójki dzieci zakup roweru jest gigantycznym wydatkiem. A tu zniknęły trzy rowery.
Nie pojeździmy już w tym roku na długie wycieczki wokół rzeki.
Hania, choć tak długo o tym marzyła, nie pojedzie po zdaniu karty rowerowej na rowerze do szkoły czy koleżanki.
I nie, nie weźmie udziału w rajdzie rowerowym na który tak bardzo się cieszyła.
Moc fejsa jest wielka więc kropelka nadziei zostaje. Może ktoś widział…
Może dowcipnisiowi się jednak sumienie czkawką odbije i gdzieś porzuci.
Ja idę tulić płaczące i zmęczone po poszukiwaniach rowerów dzieci”.
Bardzo wątpliwe jest, że złodzieja ruszy sumienie, ale może znajdzie się jakaś osoba lub firma, która osłodzi dzieciom tę gorycz? Czekamy!