Choroba małego warszawiaka zabija, odcina dopływ krwi, atakuje tętnice, zwęża je i blokuje przepływ

  • Post category:Polska

Ta choroba zabija, odcina dopływ krwi, atakuje tętnice, zwęża je i blokuje przepływ. Jeśli do mózgu przestaje docierać krew, człowiek umiera. Jeśli uda się ją zdiagnozować, pojawia się panika, bo nikt w Polsce nie potrafi tego leczyć! Alanek ma dopiero 10 lat, jest uroczy i bardzo dzielny, ale sama odwaga nie wystarczy… LINK: https://www.siepomaga.pl/ratujemy-alanka

Reklama

Reklama

Fot. siepomaga.pl

 

Ratunek potrzebny jest natychmiast! Choroba zaatakowała nie tylko jego tętnice w głowie, ale także w nogach. Właściwie od tego się zaczęło.

Od bólu nóg przy zwykłym chodzeniu. Długo trwało, zanim znaleźliśmy przyczynę, a kiedy lekarze w Centrum Zdrowia Dziecka obejrzeli jego tętnice biodrowe, były już krytycznie zwężone. Panika! Trzeba leczyć… Ale czym?! Przeprowadzić zabieg? Nie znalazł się lekarz, który chciałby się go podjąć. Nie tylko nogi, ale całe życie Alana stanęło pod znakiem zapytania. Lekarze powiedzieli nam wprost – za chwilę przestaną pracować wszystkie najważniejsze narządy – serce, nerki. Szukaliśmy ratunku wszędzie. Walczyliśmy o ten ratunek, a czas upływał. Tak dotarliśmy do Stanów Zjednoczonych, a tam z powodzeniem lekarze przeprowadzili zabieg.

Nasza radość nie trwała jednak długo. Po niecałym roku tętnice znowu się zwęziły. Powróciliśmy do Stanów. W 2017 r. ci sami lekarze przeprowadzili zabieg z użyciem stentów biodegradowalnych. Nie pomogło na długo, ale zyskaliśmy na czasie. W 2018 r., w kwietniu, kolejny zabieg i kolejne stenty biodegradowalne. Wiedzieliśmy, że nie przestaniemy go ratować nigdy, że wrócimy tam tyle razy, ile będzie trzeba, choć kończyły się środki, cieszyliśmy się, że ktoś potrafi Alankowi pomóc.

Wylew krwi do mózgu! Załamanie! I wciąż powtarzające się pytanie – dlaczego? Przecież tyle już przeszedł i to tak dzielnie. Mimo łez, strachu, bólu wciąż był dzielny. Cud sprawił, że wyszedł z tego bez szwanku, bez zmian neurologicznych. Jednak kontrolny rezonans wykazał liczne zwężenia tętnic w głowie. Niestety w Polsce dzieci z tą straszną chorobą nie mają szansy na odpowiednie leczenie.

Dzieci chorych na moya-moya, jak nasz synek jest tylko kilkoro w Polsce. Alanek ma wyjątkowo ciężką odmianę tej choroby. Pojechaliśmy na konsultację do Berlina. Profesor, który specjalizuje się w operacjach u chorych na moya-moya, zgodził się zoperować Alana. Alan potrzebuje założenia by-passów w głowie, by obejść zwężone tętnice i odpowiednio dokrwić mózg. To uchroni go przed kolejnym wylewem lub udarem. Jest to bardzo skomplikowana operacja, ale konieczna, by uratować jego życie. W odstępstwie 3 tygodni Alana czeka też operacja nóg. Jego nóżki są w krytycznym stanie.

Tętnice biodrowe są całkowicie zamknięte. Dlatego czas odgrywa najważniejszą rolę! Niedokrwienie powoduje bolesne rany na stópkach, nasz synek nie jest w stanie przejść sam 15 metrów. Wiemy, że Alan nigdy nie będzie biegał jak inne dzieci, ale nie możemy dopuścić do tego, by stracił nogi! Niestety profesorowie z Berlina i Stanów Zjednoczonych zgodnie orzekli, że najpierw trzeba przeprowadzić operację w głowie, bo podczas operacji nóg wylew krwi do mózgu może się powtórzyć.

Musimy zdobyć pieniądze, by jeszcze raz uratować naszego synka. Sami nie damy rady uzbierać potrzebnych pieniędzy w tak krótkim czasie. Dzięki Wam uratujemy życie naszego dziecka. Za to już zawsze będziemy wdzięczni! Nie jest łatwo prosić ludzi o pieniądze, ale gdy w grę wchodzi życie własnego dziecka, zrobisz wszystko, by je uratować. Błagamy, pomóż!
Rodzice