Nasze serca pękają podczas każdego wkłucia w małe rączki, podczas każdego badania i każdego pobytu w szpitalu. Drżymy ze strachu o bicie serduszka Stasia. Panicznie boimy się operacji, bo przecież jego serduszko jest jeszcze takie maleńkie. Wiemy jednak, że bez niej życie naszego synka będzie w niebezpieczeństwie! Kiedy my w środku płaczemy, on swoim uśmiechem od razu nas rozwesela, jakby chciał powiedzieć, że wszystko skończy się dobrze! Wierzymy w to, bo nie wyobrażamy już sobie życia bez Stasia. Prosimy Cię, pomóż nam ocalić jego serduszko! LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/stasiowe-serduszko
Reklama
Reklama
Staś to nasz drugi synek. Kiedy dowiedziałam się, że pojawi się na świecie, miałam ochotę skakać z radości. Dwie kreski na teście ciążowym były spełnieniem marzeń, obrazkiem z najpiękniejszych snów. Ciąża przebiegała prawidłowo, chociaż gdzieś z tyłu głowy był strach, czy aby na pewno. W 12 tygodniu zrobiłam test PAPP-A i USG prenatalne. Chciałam być spokojna o dziecko, ale to wtedy właśnie pojawił się pierwszy stres! Wszystkie parametry były w normie. Oprócz jednego… Lekarz nie znalazł kości nosowej, podejrzewano Zespół Downa. Zrozpaczona pojechałam do swojej doktor prowadzącej i dopiero ona rozwiała mój strach. “Widzę kość nosową, jest mała, ale jest”. Z tą radością dotrwaliśmy do 22 tygodnia ciąży, do USG połówkowego.
Ta sama Pani doktor, robiąc USG długo milczała. Już wtedy czułam że coś widzi, choć jeszcze wtedy myślałam, że chodzi o kość nosową. Niestety – prawda była o wiele gorsza. Usłyszałam, że tym razem chodzi o serduszko, że jego obraz jest bardzo niepokojący, że nie widać podziału na komory. Dostaliśmy natychmiastowe skierowanie na echo serca. Tam, na dwa dni przed Wigilią, potwierdziło się, że synek urodzi się z wadą serca, że dzień jego narodzin będzie początkiem walki o życie! Całą drogę do domu milczeliśmy i płakaliśmy na zmianę.
Cała radość z ciąży zamieniła się w rozpacz i strach. Jak mogłam spokojnie zasnąć, kiedy nie wiedziałam nawet, czy będzie mi dane poznać własne dziecko? Te pytania były ze mną non stop – dzień i noc. Kiedy patrzyłam na ubranka i zabawki, które już czekały na Stasia, łzy same napływały mi do oczu.
16 kwietnia 2018 roku na świecie pojawił nasz cud – Stanisław Andrzej. Otrzymał imiona po swoich dziadkach. Pomyśleliśmy, że ze względu na swoją chorobę musi mieć dobrych patronów. Staś żył, ale jego serduszko wymagało pilnej operacji! Od razu trafił na OIOM. Nie w moje pełne miłości ramiona, a do zimnego inkubatora. Podczas operacji założono mu zespolenie, które jest leczeniem paliatywnym i pierwszym etapem do serca jednokomorowego.
Wada Stasia to ubytek w przegrodzie międzyprzedsionkowej oraz wspólna zastawka przedsionkowo-komorowa. W szpitalu byliśmy 7 długich i bardzo trudnych tygodni.
Wychodziliśmy ze szpitala, nie wiedząc tak naprawdę nic. Nie wiedząc, jak zajmować się dzieckiem z tak poważną wadą serduszka. Postanowiliśmy pojechać na konsultację do jednego z najlepszych kardiochirurgów na świecie – prof. Edwarda Malca. Profesor po przejrzeniu badań stwierdził, że serduszko Stasia może być dwukomorowe! To wlało nadzieję w nasze serca! W Polsce słyszymy głównie o leczeniu pod kątem serca jednokomorowego…
Dostaliśmy namiary do Kliniki Uniwersyteckiej w Munster, gdzie operuje profesor Malec. Wysłaliśmy dokumenty i otrzymaliśmy odpowiedź, że Staś został zakwalifikowany do operacji w Niemczech! Wreszcie łzy radości popłynęły w naszym domu! Wreszcie poczuliśmy ulgę, że nasze dziecko trafi w najlepsze ręce. Leczenie w Munster ma prowadzić do wytworzenia serca dwukomorowego. Z jednej zastawki lekarze muszą zrobić dwie i to będzie właśnie najtrudniejszy etap…
Operacja musi się odbyć w pierwszej połowie tego roku. Kiedy zbierzemy większą część pieniędzy, będzie znana konkretna data. Musimy to zrobić jak najszybciej, bo Staś ma coraz mniej sił i coraz bardziej się męczy. Dzisiaj każdy grosz jest na wagę złota, każda złotówka to krok bliżej do operacji. Prosimy Cię, bądź z nami i pomóż nam pokonać największą przeszkodę w walce o życie naszego dziecka!
-Magdalena, mama Stasia