Trzymam na rękach swojego małego synka i powtarzam sobie, że zrobię wszystko, by uratować jego serce. Szepczę mu do ucha, że “tata się nie podda, że będzie walczył z całych sił”. Gdybym tylko mógł, oddałbym mu swoje serce, wziął na siebie całe jego cierpienie. Gdybym tylko mógł… https://www.siepomaga.pl/walka-mateusza
Reklama
Reklama
Mateusz urodził się z krytyczną wadą serca. Niedługo po porodzie lekarze operowali jego małe serduszko. Dzięki temu żyje. Niestety – dziś konieczna jest kolejna operacja! Czasu jest mało, bo termin przyjęcia do szpitala wyznaczono już na 14 marca! Proszę, zatrzymaj się na chwilę, poznaj naszą historię i pomóż nam dotrzeć tam, gdzie czeka ratunek…
Mateusz Siwiec
Siedzę przy łóżeczku Mateusza i umieram ze strachu. Ja, dorosły facet, nie potrafię powstrzymać łez, kiedy myślę o tym, co może się stać bez operacji. W nocy nasłuchuję jego oddechu; sprawdzam, czy nie dzieje się nic złego. Mateusz ma dzisiaj 9 miesięcy, w jego małej klatce piersiowej bije bardzo chore serduszko.
Lista wad serca, z którymi urodził się Mati, jest bardzo długa. Na samym początku nie rozumiałem połowy słów, które wypowiadali lekarze. Teraz wiem o nich wszystko, znam definicję każdego, bo żeby ratować własne dziecko, muszę przecież wiedzieć, co dokładnie mu dolega. Od razu po urodzeniu Mati trafił na Oddział Neonatologii. Musiał przyjmować Prostin – lek, który ratował jego kruche życie, nie pozwalając, by przewód tętniczy się zamknął, ponieważ tylko on umożliwiał przepływ krwi przez jego wyjątkowe serce.
Mateusz Siwiec
W drugim miesiącu życia Mateusza razem z żoną poznaliśmy, jak wielki jest strach, kiedy lekarze zabierają dziecko na blok operacyjny. Poznaliśmy bezsilność, która pojawia się, kiedy pozostaje ci już tylko czekać na koniec operacji, nic więcej. Tamtego dnia lekarze wykonali zespolenie BT prawostronne – pierwszy etap korekcji wady serduszka. Następnie zostało wykonane cewnikowanie lewej tętnicy płucnej w celu jej poszerzenia. Wtedy właśnie stan Mateusza dramatycznie się pogorszył. Walczyliśmy przez kilka dni. Widzieliśmy, jak z każdą godziną Mateuszek gaśnie. Byliśmy bezradni, kompletnie bezradni….
Synek był w stanie skrajnego wycieńczenia, bo z każdym dniem nasilała się niewydolność serca. Organizm pracował ostatkiem sił. Nasze dziecko umierało, a lekarze przez kilka dni nie potrafili pomóc. W ciągu tych dni Mateuszek stracił na wadze 0,5 kg, a to bardzo dużo jak dla tak małego i ciężko chorego dziecka.
Mateusz Siwiec
10 sierpnia, po trzech miesiącach pobytu w szpitalu, mogliśmy wrócić do domu. Mateuszek wreszcie spokojnie zasypiał w swoim łóżeczku lub w ramionach mamu, bez strachu, że zaraz ktoś znów wyrwie go ze snu, żeby zabrać go na badania albo by wbijać igły w małe rączki. Niestety – to nie koniec walki o życie naszego dziecka. Zespolenie, które wykonano w pierwszym miesiącu życia, to zabieg paliatywny, dający trochę więcej czasu na to, by dziecko trochę urosło, przybrało na wadze, nabrało sił przed zabiegiem, który ma przemodelować serce tak, by Mateusz mógł żyć.
Mateuszek jest największym skarbem i szczęściem, jakie nas spotkało. Nie wyobrażam sobie, by czekać bezczynnie na kolejne operacje w CZD, które nie wiadomo kiedy się odbędą i jak się skończą. Do tej pory nie otrzymaliśmy konkretnych informacji związanych z dalszym leczeniem, dlatego zaczęliśmy szukać gdzie indziej. Wysłaliśmy dokumentację Mateusza do Kliniki Uniwersyteckiej do profesora Edwarda Malca – specjalisty w leczeniu małych serduszek. Odpowiedź była pozytywna!
Mateusz Siwiec
Plan jest taki: najpierw Mateuszek przejdzie badania, a kolejnego dnia odbędzie się operacja serca. Czasu mamy bardzo mało, bo termin przyjęcia do szpitala wyznaczono już na 14 marca!
Dzisiaj całe nasze życie kręci się wokół serduszka naszego syna. Nie pamiętamy już nocy bez strachu o jego życie. Za każdym razem przypominamy sobie widok Mateuszka gasnącego na naszych oczach. Nie możemy pozwolić, by powrócił znów! Obiecaliśmy naszemu synkowi, że zrobimy wszystko, by go ratować. Prosimy, pomóż nam dotrzymać słowa…