Pilne – umiera młoda matka! Mamy bardzo mało czasu na ratunek

  • Post category:Polska

Proszę Was o pomoc, bo pęka mi serce, choć właściwie serce mam zdrowe. Na tym zdjęciu powyżej widzicie mnie i moją córeczkę, która być może przez resztę życia nie będzie miała mamy. Jestem w najgorszym położeniu, jakie może sobie wyobrazić człowiek. Umieram na raka w chwili, w której jestem komuś najbardziej potrzebna. Tracę życie, mimo że kocham moją córeczkę nad życie i oddałabym w tej chwili wszystko, by przy niej zostać…  LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/ratujemy-mame

Reklama

For. siepomaga.pl

 

Reklama

W lipcu urodziłam tę cudowną dziewczynkę, którą widzicie na moich kolanach. Jest piękna zdrowa, rośnie i rozwija się. Ja z dnia na dzień jestem słabsza, zwijam się do wewnątrz, tracę siły i samodzielność. Serce moje wypełnia ogromna, nieopisana miłość i wdzięczność, a w ciele szaleje nowotwór, który chce zrobić krzywdę nam obydwóm. Jeśli odejdę, moja córeczka Edna nigdy nie wypowie słowa mamo, nigdy nie będzie mnie pamiętała.

Za kilka lat ktoś pokaże jej to zdjęcie i opowie jej tę straszną historię. Jeśli nie dam rady, to chcę być tą matką, o której wszyscy mówią, że walczyła do końca, chcę, by moja córeczka wiedziała kiedyś, że nie oddałam naszej miłości bez walki…

Mam jeszcze jedną, ostatnią szansę na leczenie. Jeśli się uda, wyłoni ona zwycięzcę, jeśli nie zdążę, to przegrałam właśnie już teraz…

Mam na imię Paulina, mam do wychowania dziecko i do pokonania raka!
Niemal dwa lata temu, bez ostrzeżenia, w jednej chwili straciłam wzrok w jednym oku. Pierwszy lekarz, do którego trafiłam, powiedział mi wprost – to nowotwór, rzadka postać czerniaka gałki ocznej. Powiedzieli, że czerniak to wyjątkowo złośliwy nowotwór, że cenne są nawet godziny, że trzeba walczyć praktycznie od zaraz, usunąć oko i modlić się o cud.

Profesorowie zalecali usunięcie gałki ocznej, jednak pojawiła się szansa uratowania oka poprzez radioterapię protonową. Trudna i bolesna terapia uratowała gałkę, lecz nie przywróciła wzroku. Widziałam tylko jednym okiem, ale żyłam! Zwycięstwo!

Rozdarta między szczęściem i cierpieniem.

5 miesięcy po leczeniu stało się coś wspaniałego. Nie dość, że żyłam, to okazało się, że niebawem dam życie. Byłam w ciąży, z której z logicznego punkt widzenia powinnam zrezygnować… Lekarze nie ukrywali, że w moim stanie, ciąża może doprowadzić do tragedii, że mój układ immunologiczny bardzo się osłabi, ale to, co dla lekarzy było wyborem, dla mnie było bezdyskusyjne. Wiedziałam, że dziecko jest ważniejsze, że jeśli któreś z nas ma zniknąć, to muszę to być ja. W ciąży na przemian płakałam z radości i z rozpaczy, bo znałam czarny scenariusz – bałam się go…

Kilka miesięcy temu, w lipcu, przyszła na świat moja córeczka Edna. Jest wspaniała, śliczna, taka, o jakiej marzyłam. Tuliłam ją i pierwszy raz czułam, że naprawdę wygrałam, bo teraz cokolwiek się wydarzy, zostanie ona, część mnie i mojej miłości, mój dar dla niej w postaci jej życia…
Nie sądziłam, że można mieć tyle pecha w chwili, kiedy jest się tak szczęśliwym. Przywieźliśmy córeczkę do domu, karmiłam ją, usypiałam, patrzyłam na nią godzinami, dotykałam delikatnej skóry. Wykorzystałam każdą minutę z czasu, jaki dostałyśmy, a dostałyśmy go mało. Nowotwór dał nam 2 miesiące…

Edna zostanie bez matki!

Ta myśl od 3 miesięcy towarzyszy mi na każdym kroku!
Podczas rutynowej kontroli, okazało się, że rak rozprzestrzenił się na wątrobę i kości. Lekarze w Polsce są bezradni. Mówią, że naszą najlepszą opcją jest spoglądanie za granicę i udział w badaniach klinicznych, ponieważ skuteczny lek nie jest jeszcze wynaleziony.

Może być gorzej? Tak, bo w Niemczech jest badanie kliniczne dla osób takich jak ja, ale w mojej krwi nie znaleziono genotypu A2 – mówiąc wprost, nie zakwalifikowałam się do drugiego etapu walki o życie… Każdy człowiek w tej sytuacji się załamuje, płacze, rozpacza, czeka na najgorsze. Ja nie mogę się załamać, bo wiem, że w domu czeka ona, że jeśli uda mi się spojrzeć jeszcze choć kilka razy w jej piękne oczy, to będzie to moje zwycięstwo. Nie mogę przestać szukać ratunku dla nas, nie mogę nie dać nam szansy!

Nadzieja umiera ostatnia

Jest na świecie leczenie, dzięki któremu mogę doświadczyć cudu drugi raz w moim życiu. Leczenie w Izraelu – becnie jedyne, mogące mnie ocalić!

Ta innowacyjna terapia polega na wyodrębnieniu komórek odpornościowych, zazwyczaj limfocytów T, z wnętrza lub okolic guza pacjenta. Za pomocą genetyki naukowcy identyfikują i sortują komórki, które są wykorzystywane do rozpoznawania zmutowanych białek i walkę z nowotworem. Wykazano, że podawanie pacjentom dużych dawek TIL pomaga w leczeniu kilku rodzajów raka, w których występuje duża liczba zmutowanych białek. Terapia jest nieskuteczna w przypadku najpopularniejszych nowotworów, ale zabójcza dla mojego raka!!!

Milion za życie!

Nie mam pieniędzy, które mogą otworzyć mi drogę, kończy mi się czas, a na rękach trzymam dziecko, które powinno mieć mamę! Chcę żyć dla niej, chcę patrzeć, jak siada, robi pierwsze kroki, rzuca mi się na szyję po powrocie do domu. Chcę być matką, a nie tylko opowieścią w jej życiu. Czas ucieka, proszę, pomóżcie mi zdążyć…
Paulina