„Poszliśmy dziś na spacer do lasu z naszym psem, a wróciliśmy z taką straszną biedą, która się do nas przybłąkała. (okolice Odrzywół) Pies jest w opłakanym stanie. Prawdopodobnie długo się błąkał. Kiedy nas zobaczył uznał, że jesteśmy jego jedynym ratunkiem.” – pisze Przychodnia Weterynaryjna Feniks.
Reklama
Reklama
„Nie odszedł od nas na krok. Będzie piękny. Zaufał nam” – czytamy na profilu Przychodni Weterynaryjnej Feniks.
„Założyłam mu linę samochodową, żeby wsiadł do auta, bo nic innego nie mieliśmy. Bardzo się bał, a ja nie chciałam ryzykować pogryzieniem. Przecież nic o nim nie wiedziałam. Teraz śpi wtulony w moje nogi. Co jakiś czas przebudza się, żeby położyć głowę na moich butach. Może czyjaś zguba i może ktoś za nim tęskni. Jeszcze w to wierzę. Niestety nie ma czipa. Jest za to wyspany kleszczami. Pies jest bardzo łagodny i tuli się do rąk. W lesie siedziałam zastanawiając się co z nim zrobić, przecież nie oddam go do schroniska. Na szczęście znaleźliśmy dom tymczasowy. Jeżeli właściciel się nie odnajdzie, po leczeniu będziemy szukać dla niego domu na stałe. Teraz w gabinecie zasypia z wycieńczenia. Przeszedł swoje.
A to miał być tylko jesienny spacer” – relacjonuje Przychodnia.