Po ogłoszeniu że w Polsce pojawią się chipsy Doritos, polskich fanów tej marki ogarnął hura optymizm. Potem jeden z użytkowników wykopu który miał szansę kupić chipsy, opublikował ich skład i hura optymizm zamienił się co najmniej w konsternację.
Reklama
Reklama
Tak się jakoś dziwnie składa, że zachodnie koncerny produkując coś na polski rynek często lubią „oszczędzać”. O ile praktyka ta w przypadku chemii może być jeszcze zrozumiała (np. niektóre proszki do prani są na zachodzie dużo droższe), o tyle w przypadku żywności jest to niewytłumaczalne.
W przypadku Doritos, polskie chipsy są nie tylko droższe ale także robione z użyciem oleju palmowego. I tak 180 gram Doritos w Wielkiej Brytanii kosztuje jednego funta czyli w przeliczeniu w około 4,80. W Polsce cena to 3,80 ale tutaj dostaniemy za nią jedynie 100 g produktu.
To niejedyna zmiana. W zachodniej dystrybucji próżno szukać w składzie oleju palmowego. Zamiast tego jest olej słonecznikowy i olej rzepakowy.
Olej palmowy jest nie tylko dużo tańszy. Według wszystkich większych agencji zdrowia, między innymi WHO, jest niezdrowy.
Tłumaczenie agencja która zajmuje się z obsługą fanpage’a jest kuriozalne. przeczytać bowiem możemy że skład dostosowany jest do kraju w jakim produkuje się chipsy.
Jest też warszawski motyw w odpowiedzi. Pytanie jednego z użytkowników gdzie rosną palmy (skoro skład dostosowany jest do kraju), przedstawicielstwo Frito Lay odpowiada, że… w Warszawie jest przecież palma. Zapewne chodzi o tę sztuczną na rondzie De Gaulle’a.