Okazuje się, że sprawa śmierci warszawskiego rapera Tomasza Chady jest bardziej tajemnicza, niż by się to mogło wydawać. Wbrew wcześniejszym doniesieniom nie zmarł on wskutek upadku. Oświadczenie w tej sprawie wydał szpital psychiatryczny w Rybniku.
Reklama
Reklama
Okazało się, że Tomasz Chada najpierw wyskoczył z okna, by być przewiezionym do oddziału ortopedycznego szpitala w Mysłowicach.
Stamtąd przewieziono go do szpitala psychiatrycznego, gdzie zmarł w niejasnych okolicznościach.
„W dniu 18.03.2018 r. zespół karetki Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego z lekarzem, w asyście policji, dowiózł pacjenta z oddziału ortopedycznego Szpitala w Mysłowicach. W trakcie procedur kwalifikujących do przyjęcia w szpitalu w Rybniku, pacjent zmarł (nastąpiło zatrzymanie akcji serca). Pomimo udzielonej pomocy i podjętej akcji reanimacyjnej pacjenta nie udało się uratować” – poinformował szpital psychiatryczny w Rybniku we wydanym oświadczeniu.
Po tym komunikacie serwis WP.pl chciał doprecyzować kilka faktów, skontaktował się więc z rzeczniczką szpitala.
„(…) Mogę potwierdzić, że w dn. 18 marca zespół karetki i pogotowia ratunkowego przywiózł pacjenta do szpitala psychiatrycznego w Rybniku, ale dowiózł pacjenta z oddziału ortopedycznego szpitala w Mysłowicach. W trakcie procedur przyjęcia szpitalu w Rybniku pacjent zmarł. Nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Pomimo niezwłocznie udzielonej pomocy, nie udało się uratować pacjenta. W związku z tym od razu skierowaliśmy sprawę do prokuratury” – pisze rzeczniczka i dodaje, że nie może przekazać informacji na temat stanu zdrowia Tomasza Chady, są to powiem dane wrażliwe.
Śledztwo w sprawie śmierci rapera prowadzi prokuratura. Jak informowaliśmy już wcześniej, jako wstępną kwalifikację przyjęto „Niedopełnienie obowiązków i ewentualnego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji, a także pracowników szpitali w Mysłowicach oraz Rybniku”.