Ile Kuba ma czasu? Zaledwie 3 tygodnie, bo później białaczki nikt już nie zatrzyma… Życie Kuby się kończy, a my musimy zrobić wszystko, by dostał to, co teraz dla niego najważniejsze – ostatnią szansę! Kuba ma 19 lat – za mało by umierać i dosyć dużo, by wiedzieć, w jak wielkim niebezpieczeństwie się znajduje. Białaczka wróciła drugi raz i zastała Kubę słabego, wyniszczonego przez wieloletnią walkę z chorobą, która zabiła już tak wiele osób… LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/zycie-kuby.
Reklama
Reklama
Pierwszy raz wiozłam na oddział onkologii małego wystraszonego chłopca. Mój synek miał wtedy 12 lat, nie rozumiał jeszcze, że ociera się o śmierć. Na ciele pojawiły się wybroczyny, duże czerwone- to one pomogły nam zdiagnozować białaczkę. Wtedy ja cierpiałam bardziej niż on, bo bałam się, że go stracę zaledwie w jednej chwili moje dziecko zniknie…
Był 23 grudnia 2010 roku – pamiętam jego przerażone oczy na oddziale onkologi, pamiętam, jak zaczęły wypadać włosy, jak płakał po kolejnych chemiach. Wszystko to było ponad siły, a jednak udało się wytrzymać. Kuba przeszedł wiele cykli chemii, stracił włosy, ale wyszliśmy z tego piekła. Przyszedł dzień, w którym mogłam wyjąć z szafy jego torbę, spakować rzeczy i zabrać mojego synka do domu.
Wygraliśmy, a raczej dostaliśmy złudzenie, bo po 4 latach białaczka zaatakowała ponownie, tyle że tym razem wiedzieliśmy, co nas czeka, jak wygląda dalszy ciąg tej historii i nasza rzeczywistość na najbliższe miesiące. Znów panicznie się bałam, a koło mnie nie siedział już ten sam wystraszony chłopiec, ale nastolatek, który doskonale wszystko rozumiał. Ta wznowa zniszczyła organizm Kubusia nieporównywalnie bardziej. Były chwile załamania, były dni, kiedy płakaliśmy oboje. Później przyszła sepsa, patrzyłam na strach w oczach mojego dziecka, które wiedziało, że w każdej chwili może umrzeć.
Dotrwaliśmy do przeszczepu szpiku, na tym onkologicznym ringu jest to takie małe zwycięstwo, bo właśnie ten przeszczep od niespokrewnionego dawcy dał szansę na wyzdrowienie. Inaczej czuje się człowiek na końcu tej walki. Lekarze częściej się uśmiechają, mówią o tym, co będzie w przyszłości. Strach powoli znika, a codzienne życie pomaga zapomnieć o tym, co działo się kilka miesięcy wcześniej.
Modliłam się, żeby już tak było, kiedy zobaczyłam wybroczyny na plecach swojego syna. To było jak zły sen…
Patrzyłam przerażona, bo wiedziałam, że u niego właśnie tak daje o sobie znać ta śmiertelna choroba. W grudniu zeszłego roku trafiliśmy na badania, w styczniu padły koszmarne słowa – “Kuba ma 2 wznowę białaczki”. Lekarz powiedział wprost. “Bez podjęcia specjalistycznych kroków, Kuba nie wygra tym razem”. Wiele lat walki o życie wyniszczyło jego organizm, który paradoksalnie za każdym razem, kiedy choroba atakuje mocniej, jest o wiele słabszy.
Usłyszeliśmy plan na życie, który kosztuje ogromne pieniądze, takie, których nigdy nie widziałam na oczy. Mój syn przeszedł właśnie pierwszą chemię, po której będzie jeszcze jedna. Kolejne nie będą już miały sensu, bo zaczną zabijać Kubę, a nie raka. Kiedy ilość komórek nowotworowych spadnie, będzie dosłownie chwila na to, by zadać decydujący cios, na miarę życia i śmierci.
Lek Blinatumomab musi być podany za około trzy tygodnie celem osiągnięcia remisji choroby przed kolejnym przeszczepieniem szpiku. Życie Kuby kosztuje niemal pół miliona złotych. Ojciec Kuby nie żyje, od wielu lat jesteśmy sami i w obliczu takiego wyzwania nie wiemy nawet gdzie zwrócić się o pomoc. Przed moim dzieckiem jest tylko kilka tygodni życia, jeśli nie uda się zdobyć pieniędzy.
Błagam Was, ludzi, którzy mają tę wielką moc, by uratować życie mojego dziecka o ratunek. Przed Kubusiem całe życie i wiem, że może się udać trzeci raz ocalić go przed śmiercią. Moje dziecko nie musi umierać! Błagam, sprawcie, by i tym razem skończyło się na ogromnym strachu. Już sama nazwa “lek ostatniej szansy” sprawia, że ani ja, ani Kuba, nie możemy spać w nocy. Białaczkę pokonaliśmy już 2 razy, ale nigdy jeszcze nie było tak niebezpiecznie. Uratujcie życie mojego dziecka, zanim będzie za późno!
Mama