Elżbieta B. była podopieczną wielu fundacji, w tym znanej warszawskiej organizacji. Historia do złudzenia przypomina historię Martyny. Martyna zmarła we wrześniu 2016 na rozsiew do płuc. Martynie pomagała Ewa Pląsek, która skojarzyła fakty i już alarmowała, że historia jest oszustwem.
Reklama
Reklama
„Wydarzenia ostatnich dni skłaniają mnie znów do pewnych refleksji, którymi chcę się z Wami podzielić.
Od soboty szeroko komentowane jest obnażone przez media oszustwo, o którym pisałam już w czerwcu. Nie byłam wówczas ani złośliwa, ani nie kierowałam się chęcią dokopania komukolwiek. Dziś też jestem daleka od powiedzenia : „a nie mówiłam?” tym, którzy mają odwagę znów do mnie napisać i powiedzieć „przepraszam, miałaś rację”.
Jak to zawsze bywa przy takich okazjach, pojawili się obrońcy. Mniej lub bardziej wyrafinowanie wyrażali swoje opinie na mój temat w kontekście ostrzeżeń przed działaniami Eli B. Nie pierwszy to raz i pewnie nie ostatni. Bo blokowanie moich dwóch profili to też reakcja na mówienie o tym, że w innym miejscu ktoś inny usiłuje na kłamstwie budować swoje wygodne życie na koszt naiwnych wrażliwców. Zrobili to również obrońcy, którzy pewnie za czas jakiś zorientują się, jak byli manipulowani z chęci zysku. Ja jestem cierpliwa i poczekam.
Ale… Takie zachowania i działania, które dyskutujemy (fałszowanie dokumentów, dorabianie teorii do faktów, afirmowanie nieistniejącymi chorobami, słowa o rzekomym umieraniu, a wszystko po to, żeby zdobyć – żeby nie powiedzieć – wyłudzić środki na prywatne konto) jest dla mnie jak plucie w twarz przede wszystkim tym wszystkim, którzy walczą z prawdziwymi chorobami, którzy jeśli proszą o pomoc finansową, to wskazują subkonto fundacji, a potem każdą złotówkę tłumaczą dokumentami księgowymi noszonymi niemal w zębach do organizacji. Wychodzą na głupków prosząc, płaszcząc się, tłumacząc i żebrając w oficjalnych apelach firmowanych organizacjami charytatywnymi powołanymi prawnie do tego, by gromadzić dla nich środki i stać na straży bezpieczeństwa tak środków, jak i darczyńców, którzy w zaufaniu dzielą się pieniędzmi, na które bardzo ciężko pracują.
To jawna drwina z tych wszystkich, którzy latami zmagają się z chorobami, które często kończą się dramatycznie. To kpina z rodzin Wojowników, których codzienność dominuje choroba, strach, ból, niemoc i bezradność wobec chwil, gdy dowiadują się, ze jedynym ratunkiem dla ich bliskich jest dobro innych ludzi.
To brak szacunku do tych, którzy w odruchu serca otwierają swoje portfele i tak często oddają ostatnie pieniądze na ratowanie czyjegoś zdrowia i życia.
Ela B. nie jest wyjątkiem, choć jej historia jest jedną z drastyczniejszych. Ale ta historia powinna też przemówić do tak wielu, którzy ludzką wrażliwość i empatię traktują wyłącznie jako źródło dochodu – wcześniej czy później sprawa się rypnie, a huk upadku półprawd, niedomówień i kłamstw rozniesie się szerokim echem. Kłamcy mają straszną robotę – muszą pamiętać wszystkie kłamstwa, które różnym ludziom opowiadają. Bo okłamani z równą zajadłością jak bronią dopóki wierzą, potrafią wyjawić wszystko, gdy się zorientują jak zostali wykorzystani.” – napisała Ewa Pląsek na Facebooku