Pogotowie dla Zwierząt zszokowane. „Zdarta skóra na nosie, olbrzymie rany pod oczami, z żywym mięsem”

  • Post category:Polska

Szokujący widok podczas interwencji warszawskiej Pogotowia dla Zwierząt. Organizacja przejechała ze stolicy aż 600 km, by ratować psa, który znajdował się już na granicy życia i śmierci. Dotarli w ostatniej chwili, ale widok, jaki zobaczyli był przerażający.

Reklama

Reklama

Fot. Pogotowie dla Zwierząt

 

Ratujemy Negro, psa szczególnie cierpiącego. Fotografia, jaka nadeszła do nas z prośbą o pomoc sprawiła, że łza w oku zakręca się sama. Psa w ciężkim stanie znaleziono na jednej z opuszczonych działek. Miał obdartą skórę z pyska i żywe mięso. Cierpiał tak od kilku lat… Dziś nad ranem wyjechaliśmy na jego ratunek z Warszawy.

Pokonaliśmy w jedną stronę ponad 600 km. Zdążyliśmy w ostatniej chwili, bo właściciel za kilka dni miał go uśpić. Taką decyzję podjęła jego żona z obawy przed konsekwencjami. Teraz psiak zmierza do Warszawy w karetce Pogotowia dla Zwierząt, gdzie czekają na niego lekarze. Będzie potrzeba mu nasza pomoc. Dlatego rozpoczynamy zbiórkę środków na jego leczenie. On już dość przeszedł bólu i cierpień. Dziś rano, gdy wyjeżdżaliśmy do Stargardu pod Szczecinem – bo tam przebywał pies – niewiele wiedzieliśmy.

Wskazano nam tylko opuszczoną posesje na obrzeżach miasta i psa, który od dwóch lat niemiłosiernie cierpi. Posesja była zamknięta na trzy spusty. Czarny pies zwinięty w kłębek leżał na trawie lub chodził przy bramie. Wyglądał strasznie. Zdarta skóra na nosie, olbrzymie rany pod oczami, z żywym mięsem. Co chwilę pocierał łapą o oczy, powodując dodatkowe krwawienie. Nie mogliśmy go uwolnić z tego terenu sami. Wspólnie z policją przez kilka godzin ustalaliśmy właściciela, by nie wyłamywać bramy siłą. Ustalenia nie były proste, bo ani posesja nie posiadała numeru ani mała uliczka w głębi lasku – nazwy. W końcu przed godziną 15.00 weszliśmy na posesję. To był ostatni moment na ratunek dla psa.

– Ja właśnie chciałem go uśpić, znaczy się Negra, bo tak ma na imię… – oświadczył właściciel. Gdy zapytaliśmy go dlaczego chce zabić psa – ten odpowiedział. – Prosiła mnie o to żona, która podejrzewała, iż ktoś zauważy zwierzę w takim stanie i zgłosi do odpowiednich służb – mówił. Rozmowa z mężczyzną nie miała sensu. „Negra” odebraliśmy wraz z policją. Właścicielowi było to obojętne.

Pies wszedł do samochodu potulny, zrezygnowany, bardzo obolały. Nawet nie oglądał się za siebie. Było mu wszytko jedno. Obecnie, zakrwawiony, jedzie z nami do lekarza weterynarii. Przed nami jeszcze długa droga powrotna. Na razie jeszcze nie wiemy jaka jest diagnoza, bo musimy wykonać szereg badań i rozpocząć intensywne leczenie. Prawdopodobnie zostawimy go w całodobowej klinice weterynaryjnej.

Ostatnio w podobnym, ciężkim stanie odbierany był pies Misiek. Miśkowi bardzo Państwo pomogli wpłacając na jego zabiegi i rehabilitację. Dziś Misiek wyzdrowiał, ale pomocy potrzebuje właśnie Negro. Dlatego też bardzo prosimy o wsparcie w ratowaniu psa jakiego odebraliśmy dzisiaj. Środki na leczenie skończyły się nam już dawno i bez Państwa pomocy nie opłacimy faktur za leczenie psa ze Stargardu. 
Prosimy o pomoc!

Szczegóły znajdziecie w poście na Facebooku.