Czy wiesz, jak to jest przeżywać koszmar na jawie? Bartuś żył nim przez pierwsze miesiące, od czasu, gdy pojawił się na świecie. Nie miał szczęścia. Kobieta, która go urodziła, nie wiedziała, że na świat przyjdzie chłopczyk z krytyczną wadą serca. Lekarze wykryli ją dopiero po porodzie. Zoperowali Bartusia, kobieta zabrała go do domu. Ale zagrożenie nie minęło. Co w tym czasie przeżył? Wolę o tym nie myśleć… Wiem tylko, że takiego malutkiego, słabego i schorowanego, zabrała na libację. Pewnie jedną z wielu… Właśnie wtedy to ja zostałam mamą Bartusia – tą prawdziwą, kochającą, która zrobi wszystko, by ocalić jego życie. Proszę, pomóżcie mi w tym… LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/serce-bartusia
Reklama
Reklama
Mój synek mieszka ze mną, odkąd skończył 4 miesiące. Najpierw byliśmy rodziną zastępczą, ale pokochaliśmy go tak bardzo, tak wiele razem przeszliśmy, że nie było innej możliwości – podjęliśmy z mężem decyzję o adopcji. Dzisiaj naszym celem jest to, żeby Bartuś wyzdrowiał. Robimy wszystko, co w naszej mocy, ale sami nie damy rady uzbierać tej ogromnej sumy na operację, która uratuje życie naszego synka. A musimy się spieszyć. Dzisiaj w jego serduszku jest ubytek wielkości prawie 4 mm. Wystarczy, że zwiększy się o 1 mm, a życie Bartka będzie w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Ratunek czeka w Munster. Musimy wierzyć, że zdążymy…
Patrzę na Bartusia i drżę ze strachu. Z pozoru wcale nie widać, że jego życie jest zagrożone. Że zależy od małej dziurki w sercu, która – gdy stanie się większa – może go zabić. Uśmiecha się, bawi z rodzeństwem, a w głowie ma milion marzeń i planów. Nie wie, że właściwie od chwili narodzin śmierć nie daje o sobie zapomnieć… Niedługo po jego przyjściu na świat okazało się, że ten maleńki organizm skrywa w sobie wiele tajemnic. Jedną z nich jest dekstrokardia – nietypowa budowa anatomiczna, czyli przełożenie trzewi. Oznacza to, że serduszko jest po prawej stronie klatki piersiowej, nie po lewej, jak u większości ludzi. Ale nie to jest najgorsze. Życiu naszego synka zagraża złożona, wrodzona wada serca, a także towarzysząca jej sinica, która oznacza niewydolny układ krążenia i poważne niedotlenienie organizmu…
Już w drugiej dobie lekarze ratowali życie synka. Operacja się udała, ale w planach były kolejne. Gdy Bartuś miał 4 miesiące, trafił do Rodzinnego Domu Dziecka, czyli do naszego domu. Wiedzieliśmy o jego chorym serduszku, ale to nie było dla nas przeszkodą. Tak bardzo chcieliśmy mu dać ciepło domowego ogniska i uczucie, że jest chciany, kochany…W naszym domu jest spora gromadka – łącznie 15 osób. Mama, tata, dwoje biologicznych dzieci, Bartuś i jeszcze dziesięć maluchów, którym tymczasowo zastępujemy rodziców. Bartuś jest naszym synkiem, takim prawdziwym, na zawsze.
Gdy pierwszy raz poszliśmy z nim do lekarza, wyniki badań nie pozostawiły cienia wątpliwości – Bartuś jest poważnie chory. Sine usta i paluszki, trudności z oddychaniem… Kolejne operacje serca były nieuniknione. Bartuś znikał w oczach… Wtedy rozpoczęła się walka o jego życie. W ciągu dwóch lat przeszedł aż trzy operacje, ale to nie były zabiegi, które ocalą życie. Miały poprawić tylko jego komfort. Wiele miesięcy czekaliśmy na korektę wady, ale nie doczekaliśmy się. Musieliśmy szukać ratunku, bo życie synka gasło!
W październiku 2015 roku wysłaliśmy dokumenty do profesora Malca z prośba o konsultację. Dostaliśmy bardzo szybką odpowiedź – wyniki badań Bartusia są bardzo złe, operacja musi odbyć się jak najszybciej! Dzięki ludziom o wielkich sercach zebraliśmy niezbędne środki i już w marcu znaleźliśmy się w Munster, gdzie Bartuś przeszedł cewnikowanie serca. NIestety, okazało się, że ubytki w komorze są ogromne, a nadciśnienie płucne znacznie przewyższa normę. To była bardzo trudna decyzja, ale prof. Malec i doc. Januszewska postanowili ratować życie naszego dziecka. Będziemy za to wdzęczni do końca naszych dni…
Udało się, mogliśmy wrócić do domu, złapać oddech. Po kilku miesiącach pojechaliśmy do Munster na wizytę kontrolną i na cewnikowanie serduszka. Mieliśmy cichą nadzieję, że leki pomagają i obniżą nadciśnienie płucne. Niestety, kolejny cios – nadciśnienie nadal jest wysokie, a dodatkowo jeden z ubytków powiększył się, nie można go było zamknąć przez cewnik. Sytuacja jest dramatyczna. Bartuś jak najszybciej musi przejść operację zamknięcia ubytku. Właśnie teraz jest na to najlepszy moment! Jeśli ubytek się powiększy, w każdej chwili może stać się tragedia…
Bartuś marzy, że kiedyś zostanie słynnym piłkarzem, zupełnie jak jego idol – Robert Lewandowski. Tak się nie stanie, nigdy nie będzie zawodowym sportowcem. Ale może żyć! Długo i szczęśliwie! Jeśli tylko uzbieramy pieniądze…
Właśnie dostaliśmy kosztorys operacji, która uratuje życie naszego synka. Ta cena nas przerasta… Nie jesteśmy w stanie sami zebrać tak ogromnej sumy – ponad 25 tysięcy euro. Prosimy, bądźcie z nami w tym ważnym momencie. Nie zostawiajcie Bartusia, on tak bardzo potrzebuje Waszej pomocy…
Prosimy, pomóżcie nam uratować synka…
Rodzice Bartusia