Występ Tamary Gonzalez Perea w „Sprawie dla Reportera” odbił się szerokim echem w mediach. Wielu komentujących zwracało uwagę na przemianę z blogerki modowej na osobę zajmującą się bębnami, czaszkami i muzyką. W nagraniu poprosiła widzów o wyrozumiałość, gdyż jak zaznaczyła ten live był dla niej trudny.
Reklama
Reklama
Wyświetl ten post na Instagramie
Kobieta przed laty była znana jako blogerka modowa, a następnie prowadząca „Pytanie na śniadanie”.
Następnie zajęła się rozwojem osobistym oraz duchowym.
Kontrowersję wzbudził program w TVP, gdzie grała dla rodziców chorego dziecka. Teraz postanowiła odnieść się do fali krytyki, jaka wylała się po programie:
„Muszę przyznać, że taka fala nienawiści, złości, wku*wu, kłamstw, oszczerstw, które się pojawiły na mój temat, jest dla mnie absolutnie bezprecedensowa. Czegoś takiego doświadczyłam tylko w dzieciństwie, kiedy koledzy pluli mi na plecy i kazali mi wypie*dalać z tego kraju… Przeczytałam setki komentarzy i wiadomości na mój temat. Nazwali mnie tam oszustką, czarnuchą. Dostałam setki wiadomości od ludzi, których ja nigdy nie poznałam, którzy życzyli mi śmierci i życzyli mi „żebym zdechła” – mówi kobieta.
Wyjaśniła czym jest według niej szamanizm.
Odniosła się do zarzutów, jakoby bębny, które sprzedaje pochodziły z Chin.
„Nasze bębny są wykonywane ręcznie przez Maksa, który pochodzi z Ukrainy. To są bębny szamańskie robione w tradycji syberyjskiej. Nie mają absolutnie nic wspólnego ze zdjęciami, które są publikowane. Taki bęben to jest rzecz niezwykle osobista. Bębny szamańskie są głęboko uzdrawiającym narzędziem” – tłumaczyła.