Trzaskowski: „Nadchodzące dni będą znacznie trudniejsze niż te, które już za nami”

  • Post category:Polska

„Ostatnich kilkanaście dni to działanie w warunkach sytuacji absolutnie nadzwyczajnej. Rosyjska inwazja na Ukrainę stawia Europę – a w pierwszej kolejności Polskę – przed wyzwaniem, z jakim nie mieliśmy do czynienia od dziesięcioleci. Otwarta, pełnoskalowa rosyjska agresja już do tej pory zmusiła do ucieczki ponad milion Ukrainek i Ukraińców – przede wszystkim matek z dziećmi oraz osób starszych. Pozostali walczą bohatersko w obronie swojej ojczyzny i w obronie całego wolnego świata. Albo czekają na możliwość, by samemu bezpiecznie uciec.” – napisał prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. 

Reklama

Reklama



„Ponad milion osób, z których zdecydowana większość udaje się najpierw do Polski, to dopiero początek. Nie ma co do tego wątpliwości. O ile Rosja nagle, z dnia na dzień się nie wycofa (a niewiele na to wskazuje), liczba ukraińskich uchodźców, ludzi, którzy ratują życie swoje i swoich dzieci przed koszmarem wojny, sięgnie kilku milionów. Eksperci mówią nawet o 5 milionach osób, które gdzieś przecież muszą się odnaleźć.
Do tej pory duża część przyjeżdżających to osoby, które miały rodzinę czy znajomych na miejscu – w Polsce lub w innych państwach Europy zachodniej. Z punktów zorganizowanych przez samorządy czy wojewodów korzystali wyłącznie w ramach przystanku przed kolejnymi etapami podróży.
Kolejne miliony osób będą uciekały z tego samego kierunku, ale już bez określonego miejsca docelowego. Będą uciekały w całkowicie nieznane. Będą przerażone, straumatyzowane wojennym doświadczeniem, a przy sobie będą miały tylko tyle, na ile pozwala nagła ucieczka z domu, który agresor nagle podpalił. Będą potrzebowały wsparcia i będą potrzebowały gdzieś się podziać. Nie na dzień, nie na dwa.
Nasz kontynent z tak gigantycznym wyzwaniem migracji spowodowanych wojną nie borykał się od czasu II wojny światowej. Tym bardziej Polska, nawet mimo pięknego, niemal powszechnego odruchu niesamowitej wręcz solidarności – angażują się zwykli obywatele, organizacje pozarządowe, prywatne firmy, a także administracja rządowa i samorządowa – nie jest w stanie tego wyzwania udźwignąć samodzielnie. Nasze krajowe możliwości eksperci szacują na kilkaset tysięcy osób, które jesteśmy w stanie przyjąć na dłuższy czas. To dużo mniej, niż już zdążyło przekroczyć granicę. I wielokrotnie mniej, niż jeszcze ją przekroczy.
Teraz kilka słów z perspektywy Miasto Stołeczne Warszawa. Od początku rosyjskiej agresji weszliśmy w stan podwyższonej gotowości. W zasadzie od pierwszych godzin zaczęliśmy organizować system, dzięki któremu możemy praktycznie każdej przyjeżdżającej z Ukrainy osobie udzielić jakiejś formy pomocy. Zorganizowaliśmy punkty informacyjne, z których wsparcia korzystają tysiące osób dziennie. Stworzyliśmy specjalne infolinie. Przygotowaliśmy ponad 20 dużych punktów czasowego pobytu. Rekrutujemy tysiące wolontariuszy. Zbieramy i weryfikujemy zgłoszenia mieszkańców, którzy chcą naszym ukraińskim gościom oferować miejsce w swoich lokalach, a także zbudowaliśmy bazę lokali miejskich, dzięki czemu wspólnie zapewniamy kolejnym rodzinom bezpieczny dach nad głową. Obsługujemy transport z dworców do punktów czasowego pobytu – zarówno tych miejskich, jak i tych organizowanych przez wojewodę. Zapewniamy wsparcie psychologiczne i medyczne. Dostosowujemy do nowych potrzeb warszawskie placówki edukacyjne.
Pracujemy 7 dni w tygodniu i 24 godziny na dobę, bo kolejne pociągi czy autokary przyjeżdżające z granicy to kolejne wyzwania, na które trzeba odpowiedzieć. To kolejne dramaty i problemy, nad którymi trzeba się pochylić i pomóc je rozwiązać. A skala cały czas rośnie. 28 lutego udzieliliśmy różnego rodzaju pomocy ok. 1500 osobom. 6 marca było to już 18 tysięcy osób. 18 tysięcy osób w jeden dzień! To dwunastokrotny wzrost w ciągu tygodnia. A te liczby będą w dającej się przewidzieć przyszłości tylko rosły.
Wyzwaniu, przed którym wszyscy stajemy, nie da się sprostać nawet największym zapałem, najgorętszym sercem ani najszczerszymi chęciami. W Warszawie dalej będziemy działać na 100, a nawet 200% możliwości. Ale nawet największe zaangażowanie nie zastąpi rozwiązań systemowych. A tych cały czas brakuje. Najwyższy czas, żeby zaczęły się pojawiać, bo dotychczasowa formuła działania bardzo szybko przestaje być wydolna.
Przede wszystkim niezbędne jest zbudowanie mechanizmu relokacji już na granicy. Warszawa jest i będzie naturalnym kierunkiem dla bardzo wielu osób, które trafią do Polski, natomiast ciągłe kierowanie tysięcy ludzi dziennie do naszego miasta lada moment doprowadzi do całkowitego „zatkania” tego kierunku. Do tej pory do Warszawy choć na chwilę trafiło ok. 150 tys. uchodźców. To więcej niż 10% wszystkich, którzy od momentu rosyjskiej inwazji przekroczyli polską granicę.
Na tę chwilę staramy się radzić dzięki relacjom pomiędzy poszczególnymi miastami. Nasi przyjaciele w różnych miejscach Polski przyjęli do siebie już łącznie niemal 1000 osób. To ważne wsparcie, ale nie zastąpi porządnego systemu! W kwestii relokacji należy prowadzić też poważne rozmowy na arenie europejskiej, choć niestety obecny rząd zrobił wiele, żeby akurat w tej sprawie mieć, delikatnie mówiąc, nie najlepszą wyjściową pozycję negocjacyjną.
Po drugie – niezbędne jest utworzenie we wszystkich większych miastach samowystarczalnych (tj. wyposażonych np. w obsługę medyczną) i mogących przyjąć naprawdę dużą liczbę osób miasteczek pobytowych. Rozproszone, liczące po kilkadziesiąt-kilkaset miejsc punkty będą się zapełniać w kilka godzin po otwarciu (mamy z tym zresztą do czynienia już w tej chwili), a otwieranie kolejnych tego typu placówek będzie jak leczenie poważnych chorób przez naklejanie plastra.
Po trzecie – musimy mieć czytelny system finansowania wsparcia dla uchodźców. Dziś pod wieloma względami pracujemy w warunkach gigantycznej improwizacji i mało kto ma czas, żeby się nad tym na poważnie zastanawiać. Natomiast mówimy tu o poważnych kwotach, które samorządy wykładają z i tak mocno osłabionych w ostatnich latach budżetów. Musimy nie tylko mieć z czego finansować dalszą pomoc, ale też nasze codzienne, podstawowe zadania.
Nadchodzące dni i tygodnie, nawet jeżeli wszystkie wspomniane powyżej rozwiązania zostaną przyjęte, i tak będą bardzo trudne. Znacznie trudniejsze niż te kilkanaście dni, które już za nami. Natomiast bez działań systemowych czeka nas gigantyczny kryzys na skalę ogólnopolską. Potrzeba konkretnych, spójnych, racjonalnych działań. Wszystkie ręce na pokład.” – dodaje prezydent Warszawy.