Moje dziecko cierpi, a my nie mamy już czasu. Błagam o ratunek! Ataki padaczki wykrzywiają rączki i nóżki Mai, trzęsą ciałem i odbierają świadomość nawet 100 razy dziennie. Podczas każdego z nich wydaje nam się, że właśnie patrzymy na śmierć naszej córeczki… Niewyobrażalny ból sprawia, że Maja codziennie ma ataki histerii, a niemieccy lekarze są zgodni – trzeba operować jak najszybciej! Lewa półkula mózgu mojej córeczki już nie wytrzymuje przeciążenia. Niedługo będzie za późno, ogniska padaczki nie będzie dało się wyciąć, bo wytnie się zbyt dużo, a Maja straci wszystko, co umie. Musimy jak najszybciej wrócić do kliniki Schön w Vogtareuth. Każdy dzień zwłoki zabiera nam szansę na pozytywne zakończenie. Proszę, pomóż nam ocalić Maję! LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/maja-tomasik2
Reklama
Reklama
Dzięki Waszej pomocy Majeczka przeszła specjalistyczne badania. Na ostateczne wyniki jeszcze czekamy, ale lekarze są już przekonani, że potrzebna będzie operacja rozcięcia półkul mózgowych – musi być wykonana jak najszybciej! Gdy zdążymy, wyniszczające ataki padaczki odejdą w niepamięć. Po latach tortur nasza córeczka ma szansę na normalne życie!
Zobacz reportaż o Mai:
Maja Tomasik
Dzisiaj nikt się nie przyzna, czy skrzywdził moją córeczkę. Nie dowiemy się, czy wtedy, zaraz po porodzie, Mai przydarzyło się coś złego. Lekarze przecież twierdzili, że ciąża rozwija się wzorcowo… Więc co się stało? Od tamtego dnia minęło 8 lat, ale wylewy okołoporodowe odcisnęły trwałe piętno na życiu córeczki. Najgorszym z nich jest padaczka… Przez nią Maja nie może się rozwijać i cierpi. Gdy ataki szarpią ciałem naszej córeczki, nam po polikach płyną łzy. Nie możemy zrobić nic, gdy Maję raz za razem razi prąd – taka jest właśnie epilepsja. Łzy bezradności, rozpaczy, żalu… Moje dziecko mogłaby być zdrowe, mogłoby nie cierpieć… Nie mogę cofnąć czasu, muszę skupić się na teraźniejszości. Jestem jej tatą, więc zrobię wszystko co w mojej mocy, by ochronić moją kruszynkę.
Pamiętam dzień jej przyjścia na świat. Pamiętam, że nie słyszałem żadnego dźwięku. Moja córka nie krzyczała, nawet nie kwiliła. Podali jej tlen, a nam powiedzieli, że wszystko jest w porządku…
Do dzić nie wiemy, co stało się wtedy, kilka godzin po narodzinach Mai, gdy nie mogliśmy tulić jej w ramionach. W końcu nas wypisali, stwierdzili, że wszystko jest w porządku. Cieszyliśmy się, bo co mieliśmy robić? Ślepo ufaliśmy lekarzom, nie podejrzewaliśmy żadnego zagrożenia.
Maja Tomasik
Dwa miesiące później Maja zapadła na żółtaczkę wtórną. Zlecono USG główki. Badanie wykazało rozległe wylewy okołoporodowe, które się nie wchłonęły. Nie wiadomo, skąd się wzięły. Nie wiem, dlaczego w szpitalu, po porodzie, nikt ich nie wykrył… Na skutek wylewów powstały blizny na mózgu. Lekarze nas uspokajali, że to nic groźnego. Zbagatelizowali sprawę. Znowu sądziliśmy, że jest dobrze, chociaż instynkt rodzicielski nakazał ostrożność…
Minęły kolejne tygodnie, przyszedł czas na terminową szczepionkę skojarzoną 5w1. Organizm córeczki bardzo źle na nią zareagował, zupełnie tak, jakby składniki szczepionki pobudziły uśpione w mózgu potwory. Po kilku godzinach nastąpił pierwszy atak epilepsji. Prąd przechodził od czubka głowy po palce stóp, wykręcając kończyny. Ból musiał być potworny. Tak wielki, że malutka Maja straciła przytomność… Razem z żoną szaleliśmy z rozpaczy. Sądziliśmy, że córka kona w męczarniach… Właśnie tak zaczęło się drugie życie Mai. To gorsze, pełne cierpienia i bólu.
A co na to lekarze? Kazali obserwować, przepisali jeden lek i… tyle. Żadnych dokładnych badań, nic. Teraz wiemy, że popełniliśmy błąd, bo zaufaliśmy jednemu specjaliście. Powinniśmy od razu szukać ratunku gdzie indziej, domagać się innych badań, innych leków. Tymczasem ataki trwały, a Maja straciła wszystko, co do tej pory osiągnęła. Dopiero wiele miesięcy córka została przebadana i dopiero wtedy dowiedzieliśmy się, że to o wiele za późno. Że tych zmian w mózgu nie da się cofnąć…
Maja Tomasik
Postanowiono wdrożyć sterydy. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak cierpiał jak Maja… Bardzo źle zareagowała, wiła się w bólu, a z jej gardła wydobywały się tak przerażające krzyki, że włosy jeżyły się na rękach. Patrzyła na mnie wielkimi oczami, pełnymi bólu, niedowierzania i wyrzutu. Zupełnie jakby pytała: “dlaczego mi to robicie?”. Przez to cierpienie lekarze przerwali terapię sterydami. Zostaliśmy z lekami, które nie tylko nie pomagały, ale szkodziły.
Dzisiaj Maja jest na terapii niestandardowej. Przez zespół Westa prawie straciła wzrok. Ma 8 lat, ale jest rozwojowo na etapie 6-miesięcznego dziecka. Ale to nie niepełnosprawność córki jest dla nas najgorsza. Przeraża nas lęk o jej przyszłość. O to, że już nikt jej nie pomoże, a w końcu któryś atak sprawi to, czego boimy się najbardziej na świecie – zabierze naszą ukochaną córeczkę.
Gdy traciliśmy nadzieję, dowiedzieliśmy się o niemieckiej klinice Schön w Vogtareuth, która diagnozuje i operuje podobne przypadki. To tam wstąpiła w nas nadzieja. Dali Mai szansę! Gdy w Polsce lekarze odmówili operacji, która powstrzyma ataki padaczki, w Niemczech dają 90-100% szans na całkowite wyleczenie! Jesteśmy już po badaniach diagnostycznych, teraz konieczna jest operacja. Termin przyjęcia do kliniki jest uzależniony od zebrania całej wymaganej kwoty. Każdy dzień zwłoki to zagrożenie – im później tam trafimy, tym większe ryzyko związane z operacją!
Maja Tomasik
Moja córka może przestać cierpieć, może zacząć się rozwijać i w końcu żyć szczęśliwie! Przedtem jednak konieczna jest operacja rozcięcia półkul mózgowych. Jej koszt nas przeraża… Sami nie damy rady. Dlatego kolejny raz bardzo prosimy Cię o pomoc… Nie możemy już patrzeć na ból Mai… Przecież żadne dziecko nie powinno tak cierpieć!
Albert, tata Mai