Napisał do nas świadek wypadku na ul. Ząbkowskiej. Jak pisze, nasza relacja była niepełna, dlatego postanowił napisać, jak naprawdę to wyglądało. Jego relacja była wstrząsająca.
Reklama
Reklama
„Audi uderzyło w tył toyoty daleko przed skrzyżowaniem na prawym pasie (na wysokości białego budynku). Oba auta jechały Ząbkowską. Audi musiało jechać ze sporą prędkością” – zaczyna swoja relację świadek.
„Toyota „przeleciała” na lewo przez trzy pasy (dobrze, że nie było aut na przeciwko) i wpadła na przejście dla pieszych zahaczając prawym bokiem o latarnię, obracając się przeleciała przez cały narożny chodnik, przejście dla pieszych na Brzeskiej i całą szerokość Brzeskiej (też nikt nie jechał na szczęście), zatrzymując się bokiem na przeciwległym krawężniku. Piesi cudem jakimś pouciekali.
Rozpędzone audi bez żadnego hamowania pędziło dalej przed siebie lekko skręcając w prawo. Wylądowało na rogu kamienicy taranując szlaban i słupek oddzielający chodnik od jezdni. Cudem nikogo na tym chodniku nie było, a jest to wąski przesmyk i zawsze jest tu tłoczno.
Oba auta mogły pozmiatać pieszych i mogło być wielu rannych. Kierująca audi rozbiła głową szybę, ale wyszła z pomocą ratownika medycznego. Dlaczego jechała tak szybko, dlaczego nie hamowała, dlaczego nie widziała przed sobą auta? Tego świadkowie już nie wiedzą.
Policjant wyciągnął spod tylnego zderzaka toyoty przednią tablicę rejestracyjną audi. Przebieg drogi hamowania i toru jazdy toyoty były dokładnie oznaczone na jezdni przez funkcjonariuszy drogówki”.