Trwa dramatyczna walka o życie Jasia. Ostra białaczka limfoblastyczna wydała na niego wyrok śmierci! To już drugi atak – wznowa… Zwykłe leczenie nie działa! Pozostała ostatnia szansa – Blinatumobab, nierefundowany lek! 2 lipca Jaś musi przyjąć pierwszą dawkę leku. Mamy mało czasu, a do zebrania ogromną kwotę, stawka jest jednak najwyższa – życie tego 12-letniego chłopca! Czas ucieka, rośnie za to strach… Tata Jasia błaga o Twoją pomoc: https://www.siepomaga.pl/ratujemy-jasia
Reklama
Reklama
Bycie ojcem to najpiękniejsze, co może spotkać mężczyznę. Jest pełne wspaniałych chwil, takich jak te, w których widzisz uśmiech swojego dziecka. Wszystko się zmienia, gdy znika uśmiech, a zamiast niego jest tylko ból! Gdy życie Twojego dziecka jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie i jeśli nie nadejdzie pomoc – skończy się.
Mam dwóch wspaniałych synów. Jasiek, młodszy, ma prawie 12 lat. Nigdy nie chorował, nie wiedział nawet, jak wygląda szpital… Wszystko zmieniło się w zeszłoroczne wakacje. Budowaliśmy razem domek na drzewie… Kilka dni później Jasiu zaczął skarżyć się na ból w pachwinie. Poszliśmy do lekarza, wszyscy myśleli, że to od dźwigania… Ból jednak nie mijał, a przenosił się w inne miejsca. Czasem bolały mięśnie nóg, czasem pleców, brzucha, klatki piersiowej… Przez kilka dni było dobrze, a potem ból znowu wracał. Potem lekarze myśleli, że to dlatego, że Jaś znowu rośnie… Ciągłe leki, brak poprawy… Tak było do początku zimowych ferii. Stawiliśmy się w szpitalu z bólem klatki piersiowej. Kardiologia. Pobieranie krwi, rutynowe badania… Niepokojące wyniki. Zapadła decyzja o przewiezieniu Jasia do innego szpitalu, tam zrobiono mu kolejne badania, pobrano szpik. To był 22 lutego 2016 roku. Nie wiedziałem wtedy, że będzie to najgorszy dzień mojego życia, że padnie wtedy najokrutniejsza diagnoza, której nie spodziewał się nikt, nigdy.
Tego dnia dowiedziałem się, że mój syn ma ostrą białaczkę limfoblastyczną.
Kiedy pada taka diagnoza, słyszysz tylko to jedno słowo. Białaczka. Więcej do człowieka nie dociera… Dlaczego?! Jak to się stało?! To musi być pomyłka. Przecież on jest dzieckiem, nigdy nikogo nie skrzywdził, jest niewinny, bezbronny… Dopiero po kilku dniach zrozumiałem, że to prawda, że nie śnię, że to się dzieje. Że mój syn jest śmiertelnie chory i że właśnie zaczyna się walka, w której stawką jest jego życie!
Lekarze podjęli decyzję o natychmiastowym rozpoczęciu chemioterapii. Czas leczenia: 2 lata… Kolejny cios w samo serce. Jak wytłumaczyć ciekawemu świata dziecku, że kolejne lata życia spędzi w szpitalu? Że jego najlepszym przyjacielem będzie teraz cewnik, przez który będzie podawania chemia?! Że czeka go cierpienie, płacz, dni, w których będzie słaniał się na nogach, umierał z bólu? Że będzie nie do poznania, opuchnięty od sterydów, bez włosów, brwi i rzęs?
Naszym drugim domem od tego czasu jest oddział onkologii. Ból jest straszny, ale jest coś gorszego – bezradność. Jeśli ktoś choruje, to dlaczego nie ja, ja jestem dorosły, silny, dlaczego on, mój syn, takie niewinne dziecko? Ciężkie dni, bezsenne noce, rozpacz. Porażki. I małe zwycięstwa… Chemia działa, komórki rakowe zostały zniszczone! Nadzieja, która niczym światło świeciła coraz jaśniej każdego dnia… Już miało być dobrze. Już miało nie być bólu, spadków wyników, strachu i łez. Wierzyliśmy, że w lipcu zakończymy leczenie, wszystkie znaki na ziemi i niebie na to wskazywały. Lekarze byli dobrej myśli… Zaczęliśmy się cieszyć. Zaczęliśmy wierzyć… A potem to słowo, jedno, które sprawiło, że nasz budowany mozolnie świat rozsypał się jak domek z kart…WZNOWA. Wszystko wróciło. Chemia, toczenia, transfuzje, znów chemia… Lekarze wezwali mnie na rozmowę. Poprosili, żebym usiadł… powiedzieli, że że muszą być szczerzy. Dotychczasowe leczenie jest nieskuteczne. Trzeba je zmienić, by dać Jasiowi szansę na życie. Tą szansą ma być lek Blinatumomab. Nierefundowany… Leczenie ma się składać z 2 cykli – w trakcie jednego Jaś dostanie 20 fiolek leku, w trakcie drugiego – 21 fiolek. Całkowity koszt to prawie 700 tysięcy złotych. Po nocach śni mi się ta kwota. Taką cenę ma dziś życie mojego synka.
Jaś to Wojownik. Dzielnie znosi wszystko. Robię wszystko, by przy nim się uśmiechać, ale czasem muszę go zostawić na chwilę. Wyjść z oddziału. Płakać. Z bezsilności, niemocy, przerażenia. Bo jedyna nadzieja dla Jasia to inni ludzie, tacy jak Ty. Dlatego ja, tata, błagam Cię o pomoc! Pomóż mi zebrać pieniądze na lek dla Jasia i uratuj jego życie. Innej szansy nie mamy…