Kiedy trafisz do szpitala po wypadku, jesteś zupełnie zdezorientowany. W jednej chwili dzieje się tyle, że nie możesz zebrać myśli. Jesteś przypięty do noszy, masz usztywniony kark i mkniesz ulicami miasta karetką na sygnale. Czujesz, że jest coś nie tak, że jest dziwnie zimno, dziwnie słabo i błogo, ale nie masz pewności, co się stało. Przecież lekarze mogli dać jakiś zastrzyk, może to wina ułożenia na noszach, może tylko takie odczucie… https://www.siepomaga.pl/pomocdladamiana
Reklama
Reklama
Kiedy trafiasz do szpitala, czujesz, że za chwile będzie już dobrze, przyjdzie lekarz, da kolejny zastrzyk, pozwoli ostrożnie wrócić do domu.
Gdy mijają godziny, a nikt nie umie Ci powiedzieć, kiedy będzie już dobrze, zaczynasz panikować. Zaczynasz kontrolować myśli, ale nie ogarniasz ciała. Pierwsze co przychodzi ci na myśl, to aby zerwać się, biec, krzyczeć, jak po wybudzeniu z koszmarnego snu, zrywasz kołdrę, siadasz, podpierając się rękami i koniec…
Nogi tylko leżą, jakby należały do innego człowieka, twój mózg już nie ma nad nimi władzy, jakby zastygły w bezruchu na zawsze. To był najgorszy moment w całym moim życiu – nie sam wypadek, ale właśnie chwila, w której okazało się, że nie mam władzy w nogach, że musi mi wystarczyć jedynie te 25 lat, kiedy byłem sprawny. Co dalej? Wszystko, cokolwiek robiłem w swoim życiu, do wszystkiego, co kochałem, potrzebne mi są nogi. To był pierwszy szok, bo niby jak ma teraz wyglądać moje życie?
Uwielbiałem rower, piłkę, góry, jeździłem samochodem, a teraz? Co teraz będzie z e mną, z moją pracą, dziewczyną, rodziną? Byłem totalnie załamany, bo grudzień 2016 roku, zatrzymał moje życie.
Podczas pracy spadłem z dachu, z 6 metrów, na plecy. Lekarze kazali cieszyć się, że żyje, a ja tak żyć nie chciałem, nie umiałem. Ludzie skaczą na główkę do wody, pędzą bezmyślnie samochodami i lądują na drzewie, a ja? Dla mnie to był zwyczajny wypadek, potknięcie, utrata równowagi i żadnej taryfy ulgowej.
Wyrok taki sam – wózek inwalidzki do końca życia i wieczne wołanie o pomoc, o to by ktoś podał szklankę, pilota od telewizora, by pomógł dostać się do toalety. Tak miała wyglądać reszta mojego życia? Dlaczego?
Rodzina robiła co mogła, by mi pomóc. Lekarze mówili o ciężkiej pracy, a w internecie co rusz czytałem o jakimś cudzie. Jeśli komuś się udało, dlaczego mi nie może? Rozpocząłem rehabilitację, zaraz po wyjściu ze szpitala. W takich sytuacjach czas ma ogromne znaczenie, bo mózg pozostaje plastyczny bardzo krótko. Żeby zacząć odzyskiwać sprawność, musi się wytworzyć ogromna ilość połączeń nerwowych, bez których nic się nie uda osiągnąć. Środki skończyły się bardzo szybko, wszystkie pieniądze, które zgromadziła rodzina, zniknęły już po paru miesiącach.
To właśnie dzięki rodzinie, znajomym, przyjaciołom, mogłem w ogóle zacząć moje leczenie. Za to będę im dozgonnie bardzo wdzięczny. Szok minął, okresy załamania i wielkiej nadziei, niemal z pogranicza euforii też już za mną. Nadal jestem więźniem własnego ciała i nadal mój dzień mija na siedząco, pod warunkiem oczywiście, że ktoś pomoże mi przesiąść się na wózek. Każda banalna do tej pory czynność, jest dla mnie ogromnym wyzwaniem. Kąpiel, śniadanie, odkręcenie kranu w kuchni. Wszystko z tej samej perspektywy. Życie trwa i jeśli chcę być mężczyzną, to muszę walczyć.
Przed nami kolejne wyzwanie jakim jest zebranie pieniędzy na kolejne turnusy rehabilitacyjne i leczenie w najlepszych ośrodkach gdzie zajęcia prowadzone są z wykorzystaniem specjalistycznego sprzętu między innymi egzoszkieletu. Koszty takiego leczenia są ogromne – to kwota kilkudziesięciu tysięcy złotych, której nie jesteśmy w stanie pokryć sami jako rodzina, dlatego też zwracamy się do wszystkich osób czytających ten tekst, do znajomych, przyjaciół.
Być może ktoś z Was po przeczytaniu podzieli się tą historią z bliskimi, przyjaciółmi może w ich gronie ktoś zechce mi pomóc, może Ty sam zechcesz mnie wesprzeć, liczy się każdy gest. Pomóc może każdy – nawet najmniejsza pomoc jest cegiełką, która buduje mój lepszy świat. Wierzę, że okazana pomoc wróci do każdego prędzej czy później.
Cieszcie się życiem i szanujcie je, bo nigdy nie wiecie, jak się potoczy.
Damian