Uratuj mnie! Nowotwór powrócił i niesie śmierć

  • Post category:Polska

6 lat próbujemy żyć normalnie, mimo że nic normalne nie jest, 6 lat staramy się nie poddawać i nie myśleć o przeszłości. Przez te lata udało nam się 2 razy wygrać, tylko na trochę, na chwilę. Dzisiaj 2 wznowa – koszmar powrócił, a najgorsze jest to, że znamy już tę rzeczywistość, a dla Piotrusia to niemal połowa życia. Jeśli u dziecka tyle razy powraca nowotwór, traci się wszystko, wiarę, szanse, czas i nadzieję, że znów uda się uciec. Oszukujemy przeznaczenie od 6 lat i tym razem miał już być spokój, planowaliśmy Święta. To jeszcze cieszy Piotrusia, bo dzieci, które przeszły przez onkologie, są inne, dojrzalsze, bardziej zamyślone, bardziej ostrożne… LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/piotrek2

Reklama

Reklama

Fot. siepomaga.pl

W 2012 roku pierwszy raz zjawiliśmy się na onkologii i usłyszeliśmy, że nasz synek ma w głowie nowotwór, że to coś nazywa się medulloblastoma i ma IV stopień złośliwości…

Po kilku tygodniach na onkologii dziecięcej masz wrażenie, że nie dasz rady znieść tego widoku. Po pierwszym miesiącu orientujesz się, że to już twoje życie, że toczysz tam najważniejszą walkę w życiu, bo o życie swojego dziecka, któremu przyszło się zmierzyć z najgroźniejszym przeciwnikiem. Otworzyli Piotrusiowi głowę, wycięli nowotwór, kazali czekać…

Walczyliśmy o nasze dziecko ze wszystkich sił i opłaciło się, bo w końcu padło zdani, które dla każdego rodzica, którego dziecko ma raka, jest marzeniem – Piotruś jest wolny, nie ma nowotworu, jego organizm jest czysty…

Chcieliśmy o wszystkim zapomnieć, choć wiedzieliśmy, że zapomnieć się nie da. Chcieliśmy wymazać to z pamięci, choć wiedzieliśmy, że tak się nie da… Piotruś poszedł do szkoły, do pierwszej klasy. Minął dokładnie rok. Kontrolne badanie. Słowa Pani doktor, które zamieniły życie naszego synka w piekło – jest bardzo źle. Jest wznowa. Guz w płacie czołowym i ogniska komórek nowotworowych, które jak łańcuch lampek choinkowych świecą wzdłuż całego kręgosłupa. Wznowa u naszego synka to porażka polskiego lecznictwa – przyznał lekarz.

Choroba zaatakowała podstępnie. Nie bolała… Za pierwszym razem był ogromny strach. Ból rozdzierający nasze serca. Tym razem było gorzej. Rozsiany guz, nieoperacyjny, bez szansy na zdrowie. W Polsce nie było już szans i zaoferowali nam to, czego nie mogliśmy przyjąć. Powiedzieli, że mogą podtrzymać życie naszego dziecka jeszcze przez kilka miesięcy. Szukaliśmy wszędzie pomocy – padło na Wiedeń. Tam znali sposoby podstępnej walki z jeszcze bardziej podstępnym przeciwnikiem. Tam dali nam szans, więc nie mogliśmy postąpić inaczej… Stanęliśmy naprzeciwko ogromnej kwoty z umierającym dzieckiem na rękach.

Na nasze błagania o życie dla niego odpowiedziało wiele osób. Uratowaliście Piotrusia, który wygrał po raz drugi… Zmiany na kręgosłupie Piotrusia świeciły jak choinkowy łańcuszek lampek…

Pojechaliśmy i walczyliśmy 2 lata, pogodziliśmy się z tym, że musimy zrezygnować na zawsze z dzieciństwa Piotrusia. Walczyliśmy już o jego dalsze życie, bo to stało się niemal obsesją.

W końcu się udało, kręgosłup Piotrka przestał świecić podczas badań, rak się wycofywał, wiedzieliśmy, że ta bitwa potrwa nawet 2 lata. Możecie sobie tylko wyobrazić, jak czują się rodzice dziecka, które straciło już tyle czasu i wreszcie ma szanse wygrać. Lekarze dokonali czegoś niemożliwego, a nasz synek to wytrzymał. Ostatni rok byliśmy na podtrzymaniu, robiliśmy wszystko, by nowotwór nie powrócił. Na święta Piotruś chciał tylko jednego – żyć…

Choroba postanowiła inaczej. Do Świąt nie udało się doczekać – wszystko pokrzyżowała wznowa! 11 grudnia w Wiedniu otworzyli głowę Piotrusia ponownie i wycięto to, co odrosło. Nowotwór powrócił!

Lekarze chcą o Niego walczyć po raz kolejny, wiedzą ile przeszedł i nie chcą go zawieść. Guz został usunięty w całości, co daje dobre rokowania, potem Piotrusia czeka radioterapia i około roczna terapia przy użyciu najnowocześniejszych metod ( chemia podawana bezpośrednio do główki) . Lekarze są dobrej myśli, uważają, że i tym razem uda im się pokonać nowotwór….oby już na zawsze.

Niestety podobnie jak ostatnim razem, wiąże się to z ogromnymi kosztami, znowu zostaliśmy bez pieniędzy i z umierającym dzieckiem.  Znów też prosimy o ratunek, bez którego nasze ostatnie lata nie będą miały znaczenia. Prosimy- zróbcie wszystko, co w Waszej mocy, by jego życie mogło trwać.