Krakowscy policjanci zostali wezwani na interwencję do jednego z mieszkań w bloku na Prądniku Czerwonym. Według zgłoszenia, w lokalu na czwartym piętrze miało dojść do awantury domowej.
Reklama
Reklama
Kiedy funkcjonariusze pojawili się na miejscu, zgłaszająca (młoda kobieta będąca pod wpływem alkoholu) oświadczyła, że „już nie ma tematu”, bo agresywny znajomy, który był u niej w mieszkaniu… „właśnie wyskoczył przez okno”.
Policjanci potraktowali to oświadczenie jako żart. Jednak chwilę później oficer dyżurny krakowskiej Policji otrzymał zgłoszenie dotyczące tej samej ulicy odnośnie uszkodzenia mienia. Zgłaszający poinformował policjantów, że „zniszczono samochód sąsiada”, mianowicie… „ktoś na niego spadł”. Na miejscu nie było nikogo rannego czy poszkodowanego lecz tylko uszkodzony pojazd.
Policjanci byli zaniepokojeni gdzie podział się mężczyzna, który wyskoczył od znajomej z 4 piętra. Nawiązano kontakt z krakowskimi szpitalami ale nigdzie nie przywieziono pacjenta, który mógłby upaść z wysokości.
Tymczasem nad ranem, kiedy trwało ustalanie co stało się z mężczyzną, policjanci pojechali na kolejną interwencję dotyczącą awantury domowej, tym razem na osiedle II Pułku Lotniczego. O przyjazd Policji prosił starszy mężczyzna, według którego syn odkąd wrócił do domu był agresywny i kłótliwy. Policjanci ustalili, że syn jest owym „skoczkiem”. 34-latek błyskawicznie został zabrany na SOR gdzie okazało się, że pomimo upadku z kilkunastu metrów… nic mu nie dolega.