Kategorie: Polska

Z początkiem września Nikoś zacznie walkę o życie. Zdążymy?

Reklama

">

Okazuje się, że nigdy wcześniej nie mieliśmy zmartwień i problemów. W obliczu nowotworu dziecka, wszystko przestaje mieć znaczenie. Nasze życie obecnie to jedynie hibernacja i nerwowe wyczekiwanie. Nikoś ma w brzuszku ogromnego guza, którego nikt nie potrafi się pozbyć ani wyleczyć. Czekamy na ratunek albo na śmierć, choć tego drugiego nigdy nie zaakceptuję i zrobię wszystko, by Nikoś żył. Mamy czas do końca sierpnia na zdobycie ponad 300 tys. zł, dlatego błagam o pomoc… https://www.siepomaga.pl/zycienikodema

Fot. siepomaga.pl

Teraz mamy szansę, która może okazać się ostatnią. Mój synek żyje z guzem wielkości pomarańczy w brzuszku, w okolicy trzustki i bezpośrednim sąsiedztwie aorty. Operacja to maksymalne ryzyko, chemia nie da rady go zniszczyć – co jeszcze możemy zrobić?

Zawsze wydawało mi się, że brzuszek Nikosia jest większy niż u innych dzieci, ale lekarze mówili, że jest malutki i taka jego uroda. Tamtego dnia poszłam z synkiem do alergologa…

Lekarz poprosił, abyśmy szybko umówili się z pediatrą, bo widzi coś niepokojącego. Tak trafiliśmy pierwszy raz na USG, które miało być standardowym badaniem, a okazało się najgorszym dniem w naszym życiu. Pani doktor zaprosiła ordynatora oddziału, który po chwili zaprosił nas do gabinetu. Państwa synek ma dość dużego guza przestrzeni zaotrzewnowej i proszę się nie bać, ale potrzebna będzie konsultacja w szpitalu onkologicznym – wtedy pierwszy raz nogi mi się ugięły. Słowa, które raniły jak najostrzejszy nóż – onkologia, guz i to wszystko o moim dziecku…

Był piątek, a do szpitala mieliśmy zgłosić się w poniedziałek po weekendzie. Na dwa dni zatrzymał się czas, sprawdzałam w internecie czy każdy guz to rak, czy każdy zabija i jakie mamy szanse. To były koszmarne dwa dni totalnego strachu i przerażenia. Szczegółową diagnozę postawiono w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. Ganglioneuroblastoma – neuroblastoma w połączeniu z ganglioneuromą, czyli guz w przestrzeni zaotrzewnowej, zlokalizowany w bezpośrednim sąsiedztwie aorty i pnia trzewnego.

Z ust lekarza wychwytywałam tylko dobre wiadomości, że jest duża wyleczalność, że mogło być gorzej… To, że mój synek ma nowotwór, docierało do mnie jeszcze wiele dni. Płakałam, jak długo i nie pamiętam, ale wtedy zrozumiałam, że nie możemy się poddać nawet na chwilę, że trzeba o Nikosia walczyć, że jest wart każdego wysiłku. Przez chwilę wydawało mi się, że jestem silną matką – przez chwilę, bo kiedy robiono histopatologię, kiedy zakładali dojście centralne i kłuli jego bioderka, mój świat się zawalił. Żadna matka nigdy nie powinna tak cierpieć, patrząc na ból i bezsilność jej dziecka.

Wtedy, gdy pierwszy raz zostawiałam go w rękach lekarzy, nie wiedziałam, że nasze życie wchodzi właśnie na inny poziom, że od teraz będzie to już wojna o moje dziecko.

Nikoś przetrwał 4 narkozy, wszczepienie dojścia centralnego, biopsję szpiku, guza, 5 cykli chemioterapii, ale guz przestał się bać… Zostało ostatnie uderzenie i zarazem jedyna szansa – może być gorzej?

Wiem, że musimy zaryzykować, że musimy zgodzić się na operację, a ta jest śmiertelnie niebezpieczna. Wybór między ryzykiem a śmiercią – z pozoru łatwy, ale nie kiedy ma się przed sobą trzyletnie przerażone dziecko. W Polsce lekarze ocenili, że nie da rady wyciąć guza w całości, że zawsze część zostanie, ale ta część prędzej czy później odrośnie, stanie się bardziej złośliwa, zaatakuje narządy wewnętrzne.

Protokół, który przewidują dla Nikosia to przerażająca wizja. 4 cykle chemii, później operacja i znów dwie chemii, następnie radioterapia i na dobicie chemia w tabletkach. Jeśli to przeżyje i nie umrze podczas operacji, będziemy się modlić o to, by reszta guza nie zaczęła rosnąć. To za wielkie ryzyko. Chemia i tak już zmieniła mojego synka, odebrała mu uśmiech, wpędziła do łóżka. Nikoś skarży się na bóle nóżek, teraz jeszcze zaczęły psuć się oczka.

Universitätsklinikum Tübingen – tam trafiliśmy za radą rodziców dzieci chorych na neuroblastomę. To był jakiś cud, kiedy usłyszałam pierwszy raz, że wywalą tego strasznego guza z brzuszka mojego dziecka – raz, a dobrze.

Od tej chwili wiedziałam, że jedyna szansa dla Nikodema na całkowite wyleczenie, to całkowite usunięcie guza, a więc operacja w Tubingen oraz zaufanie doświadczeniu w identycznych przypadkach tamtejszych profesorów. Nikoś dostał kwalifikację, która jest dla nas jak bilet życia, ale potrzebujemy pieniędzy. To straszne, ale życie mojego synka zależy od tego, czy zdążymy uzbierać pieniądze do końca sierpnia. Do tego czasu Nikoś jest chroniony onkologicznie. Później rozegra się walka na śmierć i życie. Błagam, sprawcie, by mój ukochany synek jej nie przegrał – tylko Wy możecie to zrobić.

Reklama

">
Leave a Comment
Share
Published by
Michał Wierzbicki

Recent Posts

Oszuści sięgają do Twojego portfela. Jak można stracić pieniądze?

Jednym z popularnych oszustw finansowych jest oszustwo na krytowaluty. Oszustwa na kryptowalutach przybierają różne formy.…

1 rok ago

Nie dajmy się grypie i przeziębieniom. Proste triki pomogą wzmocnić odporność organizmu

Przeziębienie i grypa są chorobami wirusowymi, które działają podobnie, ale są również wyraźnie różne. Przeziębienie…

1 rok ago

Uwaga! Popularna metoda oszustwa! Możesz stracić swoje oszczędności!

Oszustwo „na Blika” staje się obecnie jedną z najpopularniejszych metod wyłudzania pieniędzy. Niemal każdego dnia…

1 rok ago

„Anioł stróż”! W ten sposób można stracić życie! Nagranie stało się viralem [WIDEO]

Na Twitterze ludzie masowo udostępniają nagranie z dzieckiem, która prawdopodobnie cudem uniknęło śmierci. Film okazał…

1 rok ago

Jutro Rosja ma przejąć terytoria Ukrainy! O jakie obszary chodzi?

"Ceremonia podpisania traktatów o przystąpieniu nowych terytoriów do Federacji Rosyjskiej odbędzie się 30 września na…

2 lata ago

Amerykański raper Coolio nie żyje. Dramatyczne kulisy śmierci legendy lat 90-tych

Nie żyje amerykański raper Coolio. Zmarł w Los Angeles w wieku 59 lat. Był popularny…

2 lata ago

Ta strona uzywa ciasteczek