Wyścig po życie – uwolnij Lenkę z piekła nowotworu!

  • Post category:Polska

Nowotwór – na sam dźwięk tego słowa dostajemy gęsiej skórki. Tymczasem moja mała Lenka słyszy je codziennie. Walczy z rakiem, ale przegrywa… Śmierć jest coraz bliżej, z każdym kolejnym dniem zabiera mi córeczkę! W Polsce nie ma już ratunku – trzykrotnie wycinany z głowy guz odrasta, są już przerzuty. Jeśli jak najszybciej nie rozpoczniemy leczenia protokołem MEMMAT w Wiedniu, moje dziecko umrze… Bardzo Was proszę o pomoc. Bez leczenia dla Lenki nie ma już żadnej nadziei… LINK do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/ocalic-lenke

Reklama

Fot. siepomaga.pl

 

Reklama

 

 

Miesiąc temu przyszła informacja najgorsza z możliwych, która śniła mi się w najstraszniejszych koszmarach – złośliwy guz w mózgu mojej córeczki odrósł i dał przerzuty do rdzenia kręgowego! Przed samym Sylwestrem lekarze podjęli kolejną, trzecią już próbę wycięcia nowotworu. Tym razem trzeba było wejść jeszcze głębiej, bo przez IV komorę do rdzenia przedłużonego. A tam plątanina mózgowych „kabli”, zwanych nerwami… Sam rdzeń tak blisko…

Każda operacja OUN obarczona jest ogromnym ryzykiem, zaś „grzebanie” przy pniu mózgu – szczególnie. To tam są najważniejsze ośrodki życia, centrum dowodzenia, sterowanie oddychaniem, biciem serca, połykaniem, ruszaniem się… Musiałam być przygotowana na najgorsze, ale jak? Przecież to moje dziecko, moja mała Lenka… Kilka dni temu okazało się, że drugiego guza (przerzutu) nie udało się w całości usunąć. Część śmiercionośnej masy została i nadal się mnoży! Właśnie otrzymaliśmy informację z Wiednia, że konieczne jest jak najszybsze rozpoczęcie leczenia. Niestety – nie stać mnie na nie… MEMMAT to protokół, którego w Polsce jeszcze nie ma. Leczenie polega na wstawieniu cewnika do głowy, dzięki czemu lek dociera bezpośrednio do płynu mózgowo-rdzeniowego. Celowana chemia walczy z guzami na każdym etapie ich rozwoju, a inhibitory blokują tworzenie siatki naczyń, które odżywiają guza, w ten sposób je niszcząc. To nasza ostatnia nadzieja…

Już ponad dwa lata toczy się najważniejsza walka – o życie mojej małej córeczki. Wszystko zaczęło się w 2015 roku. To, co brałam za bunt pięciolatki, okazało się potem pierwszymi symptomami guza mózgu… Lenka, kiedyś wesoła, kochająca rysować i tańczyć, zaczęła się buntować. Nie chciała nawet spojrzeć na kredki, na zajęciach rytmiki siedziała w kącie. Myślałam, że to może problemy z rówieśnikami, chciałam zapisać córeczkę na terapię integracji sensorycznej, ale wtedy zachorowała. Zaraz po 5 urodzinach przyplątał się rotawirus. Po trzech dniach leczenia objawy minęły, ale Lenka co rano, jak w zegarku, wymiotowała. Znowu do lekarza, a tam pilne skierowanie na SOR. Sądziłam, że to po prostu wirus nie chciał odpuścić…

Po szeregu badań, które nic nie wykazały, lekarze wzięli Lenkę na rezonans. Do teraz mam przed oczami twarz profesora, który po badaniu przyszedł do mnie. Ugięły mi się kolana, zanim jeszcze padły te słowa: “pani córka ma w głowie 4-centymetrowy guz. Życie jest zagrożone, musimy operować”. Powiedzieć szok, to nic nie powiedzieć… W domu byli dwaj starsi synowie, mama z siostrą zaraz miały wrócić, tymczasem zostałyśmy w szpitalu na 1,5 roku… To, co jest koszmarem każdego rodzica, stało się codziennością. Moje dziecko walczyło ze śmiercią! Dzisiaj wiemy, że w Polsce nie mamy już szansy na leczenie. Tradycyjna chemia nie zadziała przez mutację w genie. Zaczęłam szukać ratunku gdzie indziej. Wtedy dowiedziałam się o leczeniu w Austrii – to tam mają najlepsze wyniki i dają pozytywne rokowania. To tam czeka ostatnia szansa Lenki…

W środku całego tego chaosu jest moja mała, dzielna Lenka. Okazała się niezwykle dojrzała, jakby czuła, że od niej także zależy bardzo dużo. Nie buntowała się nigdy, nawet gdy nie miała już siły wymiotować, chociaż jej ciało miotało się w konwulsjach. Nawet wtedy, gdy wypadły jej wszystkie włosy, musiała od nowa uczyć się chodzić, straciła słuch w jednym uchu… Z pokorą przyjęła nawet wiadomość o drugiej, potem trzeciej wznowie i o tym, że jej główkę znowu będzie trzeba ciąć. Na każdym kroku starałam się jej pokazać, że życie jest piękne, że tyle jeszcze przed nią i jest o co walczyć. I Lenka walczy, nieustannie toczy śmiertelny bój z “łobuzem”, jak nazwała raka, który ciągle odrasta, zmieniając jej życie w piekło.

Ostatnio zapytałam córeczki, czy pamięta, jak to było przed chorobą. Nie pamięta… Musi oglądać stare zdjęcia, żeby zobaczyć, jakie miała piękne włoski, jak wyglądała jej twarz, jak było w przedszkolu. Dzisiaj nie ma już nic z dawnego życia, a wkrótce żadnego życia może nie być… Guz jest niezwykle agresywny, a tempo jego wzrostu zabójcze. Leczenie protokołem MEMMAT powinno rozpocząć się natychmiast, właściwie “na wczoraj”! Lekarze nas poganiają, Lenka bardzo się boi. Przeszkodą w leczeniu są pieniądze – ogromna suma, którą musimy zapłacić do połowy stycznia! Nie mam i nigdy nie zdobędę takich pieniędzy, dlatego bardzo Was proszę – pomóżcie. Błagam o szansę na życie mojej córeczki – o nic innego. Bez Was się nie uda…